środa, 29 lutego 2012

bolesne zderzenie Marsa z Wenus

- wiesz co.... oni naprawdę są z Marsa!! - krzyknęła przyjaciółka czarodziejki wpadając z impetem przez zielone drzwi do domku na szklanej górze. - czy ty naprawdę nie mogłabyś mieszkać gdzieś niżej?? - sapnęła z pretensją i zajęła się wyplątywaniem z miliona szalików swej pięknie zeszczuplałej osoby.
przedwiośnie dopiero się rozkręca na świecie więc szalik nadal zasadny. ale tyle?? taka bania.... - pomyślała czarodziejka obserwując działania Czarnej Damy. w odpowiedzi tylko mruknęła:
- mogłaś skorzystać z windy.
- a od kiedy ty masz windę??!!
- od zawsze moja droga.... trzeba tylko się rozejrzeć. - roześmiała się czarodziejka. - no to co z tym twoim marsjaninem??
- ooooooooooooooooH - westchnęła Czarna Dama siadając na kanapie w pracowni czarodziejki. nieufnym spojrzeniem obrzuciła wielkiego czarnego kota rozwalonego na większej części tejże kanapy.
- KotZapieckowy - Czarna Dama. Czarna Dama - KotZapieckowy. - przedstawiła ich sobie czarodziejka.
- dzień zły - przywitał grzecznie Kot Czarną Damę machając ogonem z niechęcią.
- nie dość że kot nie dość że wielki to jeszcze gadający.... ty masz fart do tych potłuczeńców - odwdzięczyła się Czarna Dama.
- zostawmy uprzejmości na potem - zaproponowała czarodziejka i podsunęła kumpelce filiżankę kawy. - teraz gadaj o co kaman."
Czarna Dama wrzuciła 3 łyżeczki cukru . zamieszała w filiżance z namaszczeniem i przesadnie dokładnie. spróbowała kawy skrzywiła się okrutnie i dorzuciła jeszcze 2 kostki cukru z drugiej cukierniczki. znowu wymieszała starannie pociągnęła solidny łyk i zrobiła zadowoloną minę.
"coś potężnego jest na rzeczy bo przecież ona nie słodzi kawy" - przemknęło czarodziejce przez myśl.
- jaki dziś dzień?? - rzuciła pytanie Czarna Dama.
- 29ty. lutego. - odpowiedziała odruchowo lekko skołowana czarodziejka.
- no właśnie.....
- białe oświadczyny tak?? - domyśliła się czarodziejka.
- tak... przypomniałam sobie niedawno ten starodawny irlandzki obyczaj... że raz na 4 lata właśnie 29tego lutego kobieta może oświadczyć się ukochanemu mężczyźnie. opowiedziałam to nawet temu mojemu Rycerzowi Wielkiej Mocy Rycerskiej. pośmiał się. ucieszył. stwierdził że to fajne nawet. no to i dobrze.... - rozgadała się Czarna Dama. - wprost nie mogłam doczekać się tego dnia. popychałam czas nawet....
- zauważyłam. nagle zaczęłam z wszystkim nie nadążać - wtrąciła czarodziejka.
- przepraszam - westchnęła Czarna pociągając potężny łyk kawy - jazzu!! dlaczego to takie słodkie??!! - odstawiła filiżankę z takim impetem że kawa wychlapała się na obrus. czarodziejka nalała jej  świeżej kawy do drugiej filiżanki rozmyślając co też ta miłość z człowiekiem wyrabia. a głośno zapytała:
- no i co?? oświadczyłaś mu się dziś już??
- tak.... rano... taka rozkosznie zaspana.... w pościeli w kwiatki..... no wiesz.... - zawiesiła głos Czarna. - cholerra.... liczyłam na wybuch radości. choćby lekki.... i pocałunek. choćby lekki..... tyci.... wiesz przecież że on mi się oświadczył. tak.... bez kwiatów pierścionków diamentów.... ale z taką miną przekonaniem i ogniem że nawet Koh-I-Noor by tego nie przebił. uznałam tylko że moje dzisiejsze oświadczyny nie dość że przypomną obyczaj z czasów aranżowanych małżeństw gdy miłość rzadko dochodziła do głosu to i sprawią mu przyjemność..... mamy problemy ostatnio..... to miał być taki promyczek radości. takie "kocham cię. zależy mi na tobie. nic się nie zmieniło w moim sercu". do tego wczoraj mieliśmy rocznicę.... - westchnęła Czarna Dama tak potężnie że lekka wichurka sprzątnęła ze stołu serwetki w bzowy wzorek i pohulała w dół po zboczu szklanej góry a dotarłszy na dół między ludzi strąciła kapelusze z kilku głów.
- aha. no pamiętam że wasza rocznica bycia razem zbiega się z pojawieniem KotaZapieckowego u mnie. prezent dostałaś?? - odbiegła lekko od tematu czarodziejka.
- nie.....
- a miałaś jakiś wymarzony??
- tak.... idealny byłby gdyby zlikwidował ten swój cholerrny profil na tym pieprzonym portalu dla samotnych i znudzonych księżniczek z innej bajki.... on je pociesza bo taka rycerska robota... a ja sama borykam się z codziennością. a one... czasem myślą sobie za dużo. czasem chcą takiego rycerza dla siebie. i mają gdzieś że ja istnieję u jego boku i że komuś psują coś w życiu.
- przykro ci kobietko.....
- tak.... boli mnie to. bardzo. - smutna łza popłynęła po policzku Czarnej Damy pozostawiając wilgotny ślad na bladej buzi.
- to z czasem do niego dotrze. że sprawia ci ból. oni mają dłuższy przewód myślowy. a do tego bywają narwani. wszystko albo nic. ganz oder gar nicht. junoł. - czarodziejka dolała przyjaciółce kawy. niepostrzeżenie wkropliła do filiżanki kropelkę eliksiru na spokój serca. wiedziała że Rycerz Wielkiej Mocy Rycerskiej kocha Czarną Damę. tylko nieco się pogubili w codzienności.
- i co z tymi twoimi oświadczynami?? przyjęte?? - zapytała.
- ofuknął mnie!! że najpierw muszą być pieniądze praca mieszkanie.... a potem.... a potem "sie-pomyśli"!! - powiedziała Czarna becząc już strumieniem łez do swojej gorzkiej kawy. - i ja już wcale zupełnie całkiem nic nie wiem!! - rozpłakała się tak że KotZapieckowy z mokrym ogonem zwiał z kanapy. - bo powinien albo pocałować przyjmując oświadczyny albo na mnie dmuchnąć na znak odmowy.... a on.... FUKNĄŁ!! no to ja cała głupia jestem......... - wyrzuciła z siebie Czarna i schowała twarz w podaną chusteczkę.
- liczyłaś na objawienie romantycznej strony swojego mężczyzny a odbiłaś się od zatrzaśniętej jaskini w której zamknął się z problemem. - stwierdziła czarodziejka i podsunęła przyjaciółce talerzyk z potężną porcją tortu czekoladowego.
- odchudzam się - siąknęła nosem Czarna Dama.
- i zdechniesz niebawem taka pięknie odchudzona. już wystarczy. dobrze wyglądasz.
- tylko niechby ON to zauważył - pisnęła Czarna międląc w ustach kęs tortu,
- widzi widzi.... tylko martwi się. o ciebie. o was. myśli że zawiódł. ciebie. siebie. was. nie tak sobie to wyobrażał. potrzebujecie jeszcze czasu. niedługo dotrze do niego że to ty jesteś jedyną księżniczką jaką powinien chronić swoją mocą. jedyną prawdziwą księżniczką dla niego. że żadna inna nie ma tyle siły co ty by tę jego moc znieść. i charakterek nie najłatwiejszy..... was połączyła siła największa z możliwych. i tylko razem tworzycie Jedność. Pomarańczę. z tych dwóch odnalezionych połówek. - mówiła czarodziejka do przyjaciółki zamotującej się w swoje ukochane szaliki z futerkowych kuleczek. "kuschelkuleczki..." mruczał zza szafy KotZapieckowy.
na odchodnym czarodziejka wręczyła Czarnej Damie pudełko z wielkimi kawałkami tortu. posypanymi obficie magicznym proszkiem szczęśliwej odmiany losu.

wtorek, 28 lutego 2012

rok na szklanej górze

czarodziejka z Kotem są już razem rok. i póki co podążają dopiero do punktu "i żyli długo i szczęśliwie"...
życzcie im szerokiej jasnej drogi :)

Magic_Lane - fot. by eMcE

piątek, 24 lutego 2012

tańcz ze mną Kocie.......


czasem czarodziejka miała wszystkiego dość. ogarniała ją czarna rozpacz i zniechęcenie. uważała że za dużo jest zła i nieszczęścia i braku miłości i zrozumienia wśród ludzi i ona już sobie z tym poradzić nie potrafi. zdarzało się że i ją dosięgały złe ludzkie języki. obmowa i złe życzenia odbierały jej spokój i nie pozwalały pracować. nie potrafiła wtedy porady sklecić żadnej rozsądnej. proszki magiczne z takim trudem i radością komponowane rozsypywały się. zaklęcia traciły moc.
kiedy dopadały ją takie stany - szukała właściwej muzyki. nawet nie szukała.... zwykle to co mogło pomóc - wpadało jej w ucho. samo. taka mała magia czarodziejki w potrzebie.
fot. by eMcE
miała piosenki dobre na wszystko. słowa i dźwięki które szarpały duszę albo ją łatały. wdzierały się w mózg. pobudzały bicie zamierającego serca. nawet jeśli najpierw płakała - zaczynała tańczyć. bo melodia pchała. kołysała rozdygotane ciało. koiła nerwy. słowa wpasowywały się w historię jej życia.
brała KotaZapieckowego na ręce i tańczyła z nim. zamykała oczy i wirowała. 
wtedy czuła jak obejmują ją silne męskie ramiona. czuła przytulenie do szczupłej postaci. policzek oparty o jej głowę. chowała się w jego ramionach. przylegała mocniej i poddawała się melodii i jego miękkiemu prowadzeniu.
obsychały łzy. zapominała o smutkach i kłopotach. wracały wizje kolorowe i pozytywne spojrzenie na świat.
Licho podglądało przez okno i klaskało w łapki. magiczne pyłki wirowały wokół Mężczyzny i Kobiety błyszcząc jak płatki śniegu i confetti.
tańcz ze mną Kocie.....

http://www.youtube.com/watch?v=CKP4nEeBg9k

Oślepiona przez noc snopem zabójczego światła
Otarłam się o samochody, oczy jak główki od szpilki
Czekałam na ciebie 100 lat na czarno białych ulicach
A Ty przyszedłeś pogwizdując.

Oślepiona przez noc snopem zabójczego światła
Strzelając do puszek, zagubiona niczym statek
Jeśli straciłam głowę to przez kochanie Cię, i jeszcze gorzej -
Bo Ty przyszedłeś pogwizdując.

Oślepiona przez noc snopem zabójczego światła
Kochał on życie czy tylko patrzył jak ono przemija?
Z naszych przepalonych nocy prawie nic nie zostało
Tylko popiół nad ranem
W tym metrze pełnym zakrętów życia
Na następnym przystanku, mały europejczyku.
Połóż dłoń na miejscu pod moim sercem

Oślepiona przez noc snopem zabójczego światła
Ostatnie okrążenie toru, do samego końca
Czekałam na ciebie 100 lat na czarno białych ulicach
A Ty przyszedłeś pogwizdując.
"Ebloui Par La Nuit" tłum. judyth na tekstowo.pl
http://www.tekstowo.pl/piosenka,zaz,eblouie_par_la_nuit.html

czwartek, 23 lutego 2012

czarodziejko... zamień się w kota...

Kot wiedział że czarodziejka ciągle czeka na Mrocznego Rycerza. że uważa iż jest mu coś winna. za to jak jej pomógł przejść przez kolejny okres porzucenia w życiu. jak ogrzał i nie pozwolił zacementować serca. jak ocalił jej maleńką magię wielkiej Miłości. choć ani nie pozwolił się kochać ani sam jej nie pokochał i zostawił w połowie drogi do Złotej Wody. Kot nie lubił Mrocznego Rycerza. uważał że oszukał czarodziejkę. że tylko swej rycerskiej mocy popróbował. bo co innego uwodzić księżniczki czy pocałunkami budzić albo chusteczki na kopię nizać.... a zupełnie co innego serce czarodziejki zdobyć. słowem tylko ją omotać. obrazem omamić.
- zazdroszczę temu wybranemu - mówił Kot do czarodziejki - szczerze powiedziawszy.
- czego mu zazdrościsz?
- Ciebie. że ma serce takiej Kobiety której ze świecą szukać można latami. nie takiej.. Ciebie po prostu. i dziwisz się, że tak jest? - mówił Kot.
- tak.
-
nie powinnaś. bo jesteś Kobietą w każdym calu. przez duże K - patrzył z zachwytem na czarodziejkę.
i choć bardzo bolało przekonywał by poczekała na Mrocznego Rycerza. lub wybrała się do jego zamku. ale ona już uznała że nie powinna. mało że czuła się dotkliwie poraniona przez Rycerza to jeszcze docierało do niej coraz wyraźniej ciepło i miłość Kota. i że jemu jest potrzebniejsza niż całemu stadu rycerzy. pobierał od niej energię by zdrowieć. pozwalała na to bo po to była. leczyła energią. KotZapieckowy martwił się czy jej to nie osłabia. czy jej nie szkodzi.
 - Kocie... energię czerpie się z kosmosu. z otoczenia. wszechświat jest wypełniony energią. i to jest czysta fizyka. żadna magia. gdy dobrowolnie oddaję energię - samoistnie wypełniam się energią z otoczenia. co ty zabierasz jest uzupełniane i ja dzięki temu też czuję się lepiej. jestem silniejsza. bierzesz najczystszą energię. masz czyste myśli i intencje wobec mnie.
- aha, to nie wiedziałem, że to tak działa - mruczał Kot. ciągnąc energię jak kosmiczny odkurzacz......
- bierzesz z czakramu serca. a mi płyną łzy. tak działa.  i to prawo fizyki.  nie magia. magiczne jest uczucie wypływania i napływania energii. mnie się łatwiej oddycha teraz. powietrze wokół mnie jest czystsze. - wyjaśniała Kotu cierpliwie.
- czyli jakbym ci też tym pomagał? 
- tak. ty mi też pomagasz Kocie.
-
no to się bardzo cieszę
- a całujesz fenomenalnie - zaśmiała się czarodziejka.
- skąd wiesz? - zapytał zakłopotany Kot wykonując klasyczny koci facepalm.
- czułam - szepnęła mu wprost do ucha.
- to też da się czuć? znaczy wyczuć? - dopytywał Kot zerkając znad łapy.
- tak. powiedz mi - czy kilka minut temu pomyślałeś o tym żeby mnie pocałować? czy pomyślałeś - jak to jest?
- w pewnym sensie. pomyślałem, że masz piękne usta. pomyślałem, że mógłbym w nie patrzeć godzinami - odważył się wyznać Kot. 
- i ja to czułam. bo od początku.... pojawiło się to łącze między nami..... to rzadkie zjawisko. widocznie naprawdę mnie potrzebujesz. a usta mam rzeczywiście bardzo ładne. więc ciesz się KocieZapieckowy że twoja wiedźma jest ładna ;) biorę cię pod pachę i zabieram do łóżka. zwiń się w kłębuszek i śpij. i nie rób żółwika bo odłożę na dywanik. mrucz i grzej. bo ja to lubię.
- mmrrrrrmrrrrmmmmmmmrrr..
mrucząc i tuląc się do dziewczyny  myślał sobie KotZapieckowy jakby to było gdyby czarodziejka go pokochała. gdyby tak się udało. wierzył że poradziłby sobie z jej strachami i że umie ją kochać tak jak powinien. tak jak nie kochał jej jeszcze nigdy nikt...... tylko czy jest już gotów na powrót do męskiej postaci??
gdy zasypiała szeptał jej do ucha swoją kocią prośbę......
- czarodziejko.... zamień się w kota.....












niedziela, 19 lutego 2012

czarodziejko.... poradź...!!

gdy czarodziejka czytała takie listy to nawet ogień w piecu nie ogrzewał specjalnie atmosfery a od płaczu chroniła ją obecność KotaZapieckowego. mając go w pobliżu łatwiej znajdowała optymistyczną radę.

"rok temu poznałam mężczyznę. cudownego. ciepłego. troskliwego. poczuliśmy siebie od pierwszych słów. znaliśmy swój dotyk zanim się dotknęliśmy. znaliśmy swoje myśli i słowa zanim zostały pomyślane i powiedziane. połączyła nas potężna i piękna magia Miłości. oboje czuliśmy że to jest TO.
gdy jechałam na pierwsze z nim spotkanie to nie czułam tej niepewności jak przed pierwszą randką. czułam się jak żona wracająca do domu po kilku dniach nieobecności. do stęsknionego męża.
kiedy zobaczyliśmy się na dworcu - błysk rozświetlił świat. czas się zatrzymał. ludzie wokół zamarli. a my stopiliśmy się w jedno w pocałunku.
pamiętam żywo jak pierwszy raz powiedział do mnie "kochanie". tak naturalnie. tak po prostu. tak tylko do mnie. w tym słowie było wszystko. poczułam przynależność do niego.
i ten moment magiczny gdy patrząc sobie w oczy widzieliśmy siebie. tylko siebie. byliśmy dla siebie całym światem.
czarodziejko... nie chcę wspominać rzeczy złych. przykrych. bo to proza życia która wdziera się w każdą najpiękniejszą nawet bajkę.
teraz jest ŹLE. musimy się rozjechać w różne świata strony. specjalnie nie piszę "rozstać"..... rozjechać tylko..... a ja się boję że go stracę. wiem że on tego nie chce. ale boję się. po prostu.
nie wiem w jakim miejscu jestem.
czarodziejko..... ratuj...."

moja droga Zakochana. jeśli go kochasz i jeśli on kocha ciebie. jeśli chcecie być razem. to oboje jesteście we właściwym miejscu.
kochajcie się i trwajcie razem.
wierzę w was.
a na ślub przyjadę - posypać was proszkiem szczęścia. :)

piątek, 17 lutego 2012

NIE ZAKOCHUJ SIĘ WE MNIE!!....

http://www.youtube.com/watch?v=jjt91NegA8I
bo już nie chcę by niczyim głupkiem.... chcę być twój....

mieszkał sobie Kot u czarodziejki od kilku już dni. nawet imię dostał. Zapieckowy. KotZapieckowy. bo gdy była bardzo zajęta i stół cały zawalała przeróżnymi magicznymi ingrediencjami tak że miejsca dla niego brakło układał się na ławie przy piecu. dostał tam kocyk wydziergany przez czarodziejkę. poduszki. motki wełny do zabawy.
ona ogrzewała Kota i chroniła a on patrzył ze swojego zapiecka coraz bardziej zakochanymi ślepkami. nieco cieszyło to czarodziejkę bo kochała zawsze takie stwory magiczne potłuczone przez życie a i serce miała wrażliwe. ale i bała się. bała się kolejnego poranienia. niespełnienia. miała dość swojej samotności. pragnęła miłości i mężczyzny u boku. ale nie na chwilę. na zawsze. i troszeczkę dłużej.....
dlatego postanowiła porozmawiać z KotemZapieckowym. liczyła że ją zrozumie i nie obrazi się. przecież jest mądry. a do tego ma serce które potrafiło kochać i było nie raz złamane. przecież właśnie to serce i duszę mu leczy.....
- Kocie..... Kooocie!! - podrapała go za uchem aż uchylił zielone ślepia. w takim samym kolorze jak oczy czarodziejki.... - Kocie. posłuchaj mnie uważnie bo nie wiem czy odważę się powtórzyć.... posłuchaj mnie zanim będzie za późno.
- słucham cię czarodziejko ma.... zawsze słucham co do mła mówisz - uśmiechnął się Kot i nastawił uszy.
- zamówiłam dla ciebie tę fontannę-poidełko... - zaczęła. - nadal możesz pić moją kawę z mojego kubeczka. ale ta fontanna jest po prostu zabawna.
- dobrze czarodziejko. dziękuję ci kochana - uśmiechnął się KotZapieckowy. - czy mogę prosić żeby w poidełku było gorące słodkie kakao??
- dobrze Kocurrku. będzie kakao. tylko nie rozsypuj więcej magicznych proszków. bo gdy ostatnio wysypałeś na siebie proszek niewidzialności to przewracałam się o ciebie. - mówiła czarodziejka głaszcząc kocią głowę.
- przecież uśmiech było widać - Kot wyszczerzył się do niej serdecznie.
- ale ty jesteś bardzo duży a uśmiech jeszcze był malutki....
- skarbie..... coś kręcisz.... - mruknął Kot. - ja wiem że ty zawsze zaczynasz wyjaśnienia od końca. jakbyś nabierała tchu i przekonania że możesz powiedzieć. więc bardzo cię proszę czy to jest to ważne co chciałaś mi powiedzieć?? wydaje mi się że nie.... no..... mów.... ja cię słucham. 
nabrała powietrza czarodziejka i powiedziała patrząc Kotu w oczy:
- daję ci dom. masz swoje miejsce na zapiecku i w obrębie mojego miejsca na ziemi. masz swoje miejsce tutaj i tyle dobrych uczuć ile tylko ci trzeba byś wyzdrowiał i umiał żyć od nowa. uleczę twoje serce i duszę. byś od nowa umiał czuć i kochać. - spuściła oczy i gdzieś w podłogę mówiła dalej - tylko nie zakochuj się we mnie. każdy upadły anioł któremu kobieta podcięła skrzydła..... każdy elf poraniony przez śmiertelniczkę.... każde serce złamane które leczyłam.... także ludzkie.... zakochiwało się we mnie. 
a wyleczeni odchodzili. zapewne dlatego że nie kochali naprawdę czarodziejki a to co im dawałam. nie widzieli we mnie człowieka. kobiety. czuli ciepło i miłość. gdy przestawało być potrzebne szli sobie w swoje życie. a ja zostawałam. sama. poraniona bo przecież nie jestem z kamienia. jeszcze nie..... - poczuła kocią łapę na dłoni. łapa gładziła miękko. delikatnie. zgarniała kapiące z jej oczu łzy.
- Kocie.... jesteś wolny. pamiętaj. gdy zechcesz gdy poczujesz się gotowy - możesz odejść. nie zakochuj się we mnie.....
- za późno - zdało się czarodziejce że mruknął KotZapieckowy zasypiając z mordką w jej dłoni.



czwartek, 16 lutego 2012

Kocia opowieść

leżąc na stole w pracowni czarodziejki Kot opowiadał. a ona słuchała i przeglądała ofertę internetowego sklepu dla zwierzaków. bo Kot na razie nie dostał nawet imienia tylko jako kuwetę pudełko po wysokich kozaczkach na szpilce. jadał z czarodziejką z jej talerzyka w kwiatuszki. podpijał jej kawę z kubeczka z czego ona bardzo się śmiała bo tak figlarnie na nią spoglądał. hmmm... sama już nie pamiętała od jak dawna nie śmiała się tak serdecznie ani nie było jej tak ciepło jak teraz gdy zasypiała przytulona do mruczącego wielkiego czarnego kota.......
Kot odpoczął i wydobrzał po swej nocnej przygodzie i zdecydował się opowiedzieć czarodziejce swą historię.
czarodziejko - zaczął z głębokim westchnieniem - byłem człowiekiem. mężczyzną. kochałem kobietę. bardzo. ale ona przestała mnie kochać i wyrzuciła z domu. zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem w noc.
Hanno.. zdechłem wtedy na skrzyżowaniu.. umarłem.. zmarznięty i przemoczony.. łzy mi marzły na twarzy.. poważnie. siedziałem pod murem i wyłem. facet.. kurwać.. na co dzień twardy, męski, z ambicjami, celami w życiu, marzeniami.. wył jak dziecko. 
zdążyłem pomyśleć że tamta kobieta potraktowała mnie jak zwierzę i czuję się jak wyrzucony w noc kot a poczułem że coś dziwnego dzieje się z moim ciałem. nie bolało ale było dziwne. coś się we mnie kotłowało. kurczyło. ocknąłem się jako kot. czarny kot. siadłem sobie w kącie i mokłem dalej w deszczu i śniegu. fajnie. mało tego że bezdomny to jeszcze kot.
i wtedy przypomniałem sobie ogłoszenie "czarodziejka - usługi dla ludności" które wpadło mi w ręce jeszcze gdy byłem człowiekiem. było tam jej zdjęcie. biło od niej ciepło. takie dobre serdeczne ciepło. przemknęło mi przez kocią głowę że ona mogłaby mi teraz pomóc. ochronić mnie. tylko jak do niej trafić?? w ogłoszeniu nie było adresu. tylko mail. jak kot ma napisać maila?? i ja nie potrzebowałem jej literek ani porady. pragnąłem jej ciepła. na zdjęciu tak podobały mi się jej dłonie. chciałem poczuć ich dotyk.
fioletowego pojęcia nie miałem gdzie jej szukać więc tylko jęknąłem "do LICHA...". wtedy pojawił się przy mnie jakby znikąd dziwny stworek. podskakiwał i chichotał.
- hejka Kocie. wołałeś mnie. - zagadał stworek.
- a co ty jesteś do Licha?? - zapytałem.
- no Licho właśnie. do usług. po co mnie wzywałeś??
- chciałbym trafić.... - zacząłem niepewnie ale Licho mi przerwało.
- wiem wiem.... do czarodziejki. tej rudej ze szklanej góry. co ma małe dłonie i barek pełen łiskaczy. 
- nnoooo... chyba ta.... - jąkałem się niepewny czy mogę temu czemuś zaufać. sprawa wydawała mi się licha.... - wieesz.... zielone oczy.... ciepełko..... usługi dla ludności..... - plątałem się w zeznaniach.
- ta ta..... - westchnęło Licho. - każdy stwór magiczny z pękniętym sercem do niej ciągnie. czy wiesz czego od niej chcesz?? muszę to wiedzieć zanim cię do niej zabiorę.
- ja.... ja nie wiem.... tylko mnie do niej zabierz.... Licho.... proszę.... - wyszczękałem przez zamarzający pyszczek.
- Licha sprawa - burknęło Licho. - zaniosę cię kocie do czarodziejki. tylko biada ci jeśli zrobisz jej krzywdę. bo będzie z tobą naprawdę lichutko. 
wtedy chyba zemdlałem. z zimna. ze zmęczenia. z bólu.
- nie Kocie.... - przerwała czarodziejka - przykro mi ale to Licho palnęło cię w łeb żebyś nie poznał drogi na szklaną górę. Licho dba o mnie. może w nieco dziwny sposób ale bardzo dba. bo jeśli zginę ja to i jego los będzie przesądzony. taka licha sprawa. - smutno uśmiechnęła się czarodziejka do Kota. - a teraz czas spać.
wzięła Kota pod pachę i drewnianymi schodkami powędrowała do sypialni. czarodziejka zasypiała z nosem wtulonym w futerko na kocim karku a Kot mruczał zadowolony.
grzali się wzajemnie i oboje czuli się szczęśliwi.

środa, 15 lutego 2012

gdy Kot śpi czarodziejka pracuje - "kłopot z obcymi"

na razie zostawmy Kota w spokoju. po spustoszeniu lodówki obżarty jak bąk czysty i wygłaskany niech śpi sobie przy piecu. na jego historię przyjdzie niebawem czas.
czarodziejka ze swojego kąta przy stole spogląda na niego czule i pracuje.
pisze do niej wiele kobiet które żyjąc dotąd w szczęśliwych związkach i będąc pewnymi swych mężczyzn nagle poczuły się niekochane i wręcz zdradzane. czarodziejka czytała coraz więcej listów mniej więcej takiej treści: "gdy pojawiły się kłopoty straciłam jego zainteresowanie. oddaliliśmy się od siebie. próbowałam. starałam się. ale cokolwiek zrobiłam było źle. nawet przytulenie czy całus były nie w porę. o seksie mogłam zapomnieć. jakbym stała się przezroczysta. jakbym straciła całą swą kobiecą magię i moc. a przecież niczego nie zmieniłam ani w sobie ani w moim postępowaniu. no może zapędzona zapracowana i odstawiona przez męża w kąt przestałam się malować. dbać o strój i fryzurę. a on odsuwał się coraz bardziej. zatapiał w swoich sprawach. całe dnie spędzał na rozmowach z innymi. i gdyby chociaż chodził z kumplami na piwo albo oglądał mecze. na horyzoncie pojawiły się inne kobiety. zaczęłam się bać że moje miejsce w jego sercu zajmie inna kobieta. a może nawet już zajęła.... dla mnie jego spojrzenie jest puste i zimne. nie ma czułości. o miłości nie wspominając. przestałam jeść/obżeram się nad miarę. palę jak smok. a na dźwięk smsa truchleję. umieram gdy on zamyka się na długo w łazience i zza drzwi słychać te cholerne smsy. czuję się zdradzana. czarodziejko ratuj!! ja go kocham....."
czarodziejka te listy czytała i płakała. w głowie słyszała te smutne głosy. widziała oczy pełne łez i czuła ból poranionych serc. musiała ratować zanim pękną.
kochane moje....to przykre ale naturalne że gdy w związku pojawiają się kłopoty to mężczyznom zapala się w mózgu neonik "NIE-TA-KOBIETA". uznają może nie tyle że TY jesteś winna jego problemom ale że ciebie zawiódł. i że może z inną byłoby mu łatwiej. poza tym ty widzisz nieogolonego w dresie na kanapie a dla tej nowej może jawić się bóstwem. bo na przykład widziała kilka jego zdjęć z lepszych czasów i dostała od niego kilka ciepłych słów. no tak - tych których zabrakło dla ciebie. i on wcale nie chce słyszeć od ciebie że ciągle i mimo wszystko go kochasz i ci na nim zależy. uważa że ciebie zawiódł i wcale go już nie chcesz.
co zrobić?? poszukać w sobie siły dla was dwojga. skąd?? każda z nas ma tę siłę w sobie. przecież to my nosimy dzieci w brzuchach.
najpierw zrób fryzurę. umaluj się. przestań ubierać się codziennie w te same dżinsy i sweter. nawet jeśli są nowe i ukochane. wyciągnij z szafy sukienki i spódniczki. krótkie!! buty na obcasach. nawet jeśli na dworze mróz. wtedy na nogi załóż zakolanówki. wełniane ale ażurowe. naprawdę grzeją a wrażenie robią takie że auta strażackie trąbią. niech ten twój mężczyzna w końcu zauważy że ma u boku tę samą piękną kobietę w której zakochał się kiedyś. może nawet dawno.
zresztą - tobie świadomość że dobrze wyglądasz też pomoże. idź w miasto nawet na codzienne zakupy taka piękna. unieś głowę wysoko i przeglądaj się w oczach mężczyzn. nie podrywaj. nie kokietuj. przecież robisz to tylko dla swojego mężczyzny i dla siebie. niech te obce zachwycone oczy będą tylko tym "lustereczko powiedz przecie".
cokolwiek złego o nim usłyszysz od życzliwych nie bierz sobie do serca. przemyśl ale nie myśl tak o nim. przedyskutuj z nim w mniej lub bardziej burzliwy sposób. to już zależy od waszych temperamentów.
nawet jeśli uważasz że zrobiłaś coś strasznego bo miotana niepokojem strachem i każdą inną negatywną fatalną motywacją zajrzałaś w jego telefon portfel kieszeń duszę - łorewer - to czy on robił coś dobrego dla was?? jesteś na wojnie kochana. ty po prostu posprzątałaś. jakbyś spierała plamy z pościeli czy wymiatała pająki. tylko że teraz lecą bomby.
w każdej z nas tkwi "żona alkoholika". dajemy szansę partnerowi dopóki gdzieś tam jeszcze świta nadziei cień. dopóki ze strony partnera otrzymujemy choć odrobinę tego dobrego czym kiedyś napełniał nas do wypęku. odgrzewajmy. miłość na odgrzewaniu nie ucierpi. jeśli jest jak bigosik teściowej a nie wczorajsze kotlety.
dziewczyno!! jesteś piękna i silna. warta miłości. kochaj. walcz. tylko pamiętaj że ani ty ani twój mężczyzna nie może być ofiarą tej walki. nie walczysz z nim a z przeciwnościami waszego wspólnego losu.
czarodziejka nigdy przez mężczyznę nie była opuszczana dla kobiety piękniejszej od niej. ale dla słabszej. przy której mężczyzna w chwili swojej słabości i poczucia że zawodzi czarodziejkę mógł poczuć się silny. ale to złudzenie. równia pochyła. bo i ten związek się zawali gdy któreś poczuje się źle. ona sobie nie poradzi a on nie będzie w stanie jej pomóc. pożałuje odejścia od czarodziejki. dlatego oni wracają ;)

poniedziałek, 13 lutego 2012

lichy dywanik w burzliwą noc

aż wreszcie ostatniej nocy lutego gdy na dworze rozszalała się wichura i ulewa dzwonek do drzwi wyrwał ją z zamyślenia. z niesmakiem pomyślawszy "a kogóż to Licho niesie??" wstała od stołu w swym gabinecie i szurając kapciami-misiami powlokła się otworzyć.
uchyliła drzwi. nikogo. jednak dzwonek nadal dzwonił. "w złą minutę o Lichu wspomniałam" pomyślała czarodziejka zatulając się szczelniej nadgryzionym przez mole swetrem i wyglądając za próg. w przycisk dzwonka zatknięta była zapałka a pod ścianą rzucony tłumoczek. chwyciła z lekkim obrzydzeniem mokry supeł i stwierdziwszy że to jakaś szmata dość gruba krzyknęła w mrok "Licho!! co mi po jednej zapałce?? zapalniczkę mogłoś zostawić!! a nie stary dywanik...."
odpowiedział jej tylko chichot Licha i lekki grzmocik. albo Licho nadal lubi głośno znikać albo ma gazy - pomyślała i wrzuciła ociekający wodą tłumok do suszarki. włączyła program bardzo delikatnego suszenia bo a nuż to co brała za stary dywanik okaże się moherowym przytulnym kocykiem lub swetrem?? bo nade wszystko potrzebowała ciepła. zastanawiając się po co jej stary brudny dywanik (bo może to jednak nie sweter...) i co znowu za numer jej Licho wykręciło wróciła do swoich zajęć. odpisała na kilka maili od strapionych i porzuconych gdyż doradzić dobrze zawsze umiała (tylko nie sobie - taka przypadłość czarodziejek). opracowała kilka mikstur magicznych dla nieszczęśliwie zakochanych. takich co to zapomnienie przynoszą i ból serca łagodzą. obejrzała jeden z ulubionych filmów. "pół żartem pół serio". mogła go oglądać zawsze. posłuchała Metalliki i pośpiewała z Presleyem. jakoś tak srodze nad ranem gdzieś w okolicach trzeciej przypomniała sobie o dywaniku w suszarce. ups.... może warto go obejrzeć?? może Licho wreszcie coś fajnego jej przyniosło?? bo dotychczas to z prezentami Licha był raczej kłopot.
nieco już zaspana poczłapała do pralni. suszarka mrugała światełkiem "gotowe". dziewczyna otworzyła drzwiczki i bez przekonania sięgnęła po wysuszony dywanik. dłoń natrafiła na coś dość miękkiego i przyjemnego w dotyku. futerko?? "a na cóż mi dywanik z czarnego futerka??" zapytała na głos sama siebie. dywanik odpowiedział "MIAU" i spojrzał na czarodziejkę zielonymi ślepiami.
"o-matko-do-ciebie-KOT..." jęknęła czarodziejka i pognała z puchatym zawiniątkiem do swego gabinetu. położyła to-to na stole i zaczęła rozsupływać. łapki... uszka... ogonek... no... KOT!! futro nastroszone naelektryzowane po suszeniu. pobłogosławiła siebie za ten program delikatnego suszenia... oczka zielone kocie patrzą dość nieprzytomnie.
"nakarm mnie i ogrzej czarodziejko" powiedział Kot.
"gadający Kot.... idealne dopełnienie czarodziejki" powiedziała do Kota i wziąwszy zwierzątko pod pachę poszła do kuchni.
tym razem w lodówce miała nie tylko światło.
na świecie szalała wichura i śnieg z deszczem a czarodziejka karmiła w ciepłej kuchni czarnego Kota.


wtorek, 7 lutego 2012

gdy Rycerz zawodzi

czarodziejce znowu było zimno. coraz zimniej.
postanowiła wrócić do domu. do swojej przytulnej chatki na szczycie szklanej góry.
zdjęła czerwone szpilki i ruszyła w drogę powrotną bosa mimo iż świat opanowała już zima.

do domu wróciła zniechęcona smutna zła spuchnięta i nieszczęśliwa. taką znowu uwiecznił Mag na swych obrazach. przeraziła się zobaczywszy taką siebie ale nie miała siły by cokolwiek z tym zrobić. zapadła się w ulubiony wysiedziany kąt swojej kanapy i dbała tylko o to by zawsze mieć pod dostatkiem kawy. i żeby ogień w piecu nie zgasł.
no i w cichości ducha naiwnie liczyła że Mroczny Rycerz do niej wróci. że Archanioł przysłał go by ją pokochał i szedł z nią przez życie.
każdego wieczora czekała na pukanie w okno chatki. na szczęknięcie klamki u wejściowych drzwi. tych frontowych. zielonych. w kolorze nadziei. aż dotarło do niej:
 
siądź i poczekaj
aż moje delikatne serce pęknie.
obiecałeś mi że na zawsze
więc dlaczego pozwoliłeś łzom nas rozdzielić?
u końca tęczy
znalazłam swoje złamane serce.
śniłam.
ty byłeś moim snem.
dlaczego odszedłeś?
witaj w moim Świecie Niedotrzymanych Obietnic
gdzie słońce nie świeci
i wieje zimny wiatr.
witaj w moim Świecie Bez Końca
gdzie niebo jest szare
i żadna gwiazda nie oświetla mi drogi.
powiedziałeś że nigdy nie odejdziesz.
obiecałeś być na zawsze.
ale nie dotrzymałeś.
nigdy nic nie znaczyłam.
każda obietnica była kłamstwem.
śniłam.
powiedziałeś że nigdy nie odejdziesz.
sprawiłeś że płaczę.
że chcę umrzeć.
dlaczego kochany... dlaczego?
dlaczego mnie okłamałeś?
witaj w moim Świecie Bez Końca
gdzie niebo jest szare
i żadna gwiazda nie oświetla mi drogi.
a powiedziałeś że nigdy nie odejdziesz....

(tekst oryg. Weeping Willows. tłum. HaNeczka Kocińska)





poniedziałek, 6 lutego 2012

Mroczny Rycerz teoretycznie bez_błędny

Archanioł przysłał na pomoc Mrocznego Rycerza. ten na początek zabrał czarodziejce z rąk cement. rozumiał że jej serce po raz kolejny tym sposobem naprawione już nie umiałoby kochać. cement zamieniłby je w kamień.
Rycerz z łatwością wjeżdżał na szklaną górę. umiał też pięknie mówić. tłumaczył czarodziejce zawiłości męskiego świata. i pracowicie składał od nowa obrazek pięknej szczęśliwej kobiety. układał go z miliona drobnych puzzli. opowiadał szczegółowo o każdym dopasowywanym kawałku. zachwycał się powstającym obrazem. odbudowywał czarodziejkę. ogrzewał by znowu nie zamarzła. przekonał też żeby zgodnie z poradą Wieszcza i jego Run wyruszyła w drogę na poszukiwania Miłości. zaufała mu i włożywszy ulubione czerwone szpilki poszła w świat szukać najpierw Złotej Wody. kąpiel w źródle miała zmyć z niej wszystkie złe doświadczenia i otworzyć dziewczynę na wymarzone nowe szczęśliwe uczucie. Miłość. odwzajemnioną spokojną i dobrą.
Mroczny Rycerz pokazał czarodziejce obraz na którym tę właśnie Złotą Wodę uwiecznił. jako dowód że w ogóle istnieje. obiecał zaprowadzić ją tam bo dobrze znał drogę. ruszyli więc razem przez jesień. za dnia rozmawiali i nadal układali puzzle. nocą Rycerz ogrzewał troskliwie czarodziejkę.
do czasu... bo coraz częściej ją opuszczał tłumacząc to Wielce Ważnymi Zadaniami Rycerzy Bez_Błędnych. to smoka pustoszącego okolicę trzeba było ubić. albo księżniczkę uwięzioną w wierzy wyratować lub do życia obudzić. pocałunkiem rzecz jasna. znikał potem zmęczony na kilka dni obiecując że wynagrodzi jej stracony czas. ale stawał się przy tym coraz odleglejszy i obcy. miał dla niej coraz mniej czasu. rzadziej też towarzyszył w drodze. czarodziejce z każdym dniem mniej go brakowało i stawało się już obojętne nawet to że Rycerz notorycznie uwodził każdą ratowaną księżniczkę.smoki chyba też.
szła sobie dalej sama i tylko czasem jeszcze przysiadała
na przydrożnym kamieniu i czekała.
czekała. czekała. czekała. czekała. czekała......
aż poczuła że sama kamienieje.

niedziela, 5 lutego 2012

złamane serce i worek cementu

chłopak zobaczył ten nowy obraz Kobiety. burza rudo-złotych włosów jasna skóra pełne usta. i spojrzenie mówiące "zbliż się a zabiję". nie wiedział że to czarownica. wiedźma. na obrazku napisał "ależ ty masz wyzwanie w tych oczach dziewczyno...".
zdało się czarodziejce że on ją potrafi zrozumieć. pojąć. zaczęli rozmawiać. z każdym dniem czuła jak on chce ją bardziej. jak mu zależy. jak się w niej zakochuje. i było jej coraz cieplej. wreszcie przestała zamarzać. powoli wprowadzała go w swoje życie. prowadziła za rękę na swoją szklaną górę. ogrzana spojrzeniem brązowych oczu i jego słowami o pragnieniu przyjaźni i miłości wyznała swoje uczucia. a wtedy on odpowiedział tylko "świat nam na to nie pozwoli" i odszedł.
cały jej światek zaczął się rozpadać. serce czarodziejki znowu pękło. a ona rozżalona i zła darła je sobie na strzępy aż krew tryskała na ściany. z upodobaniem rozdrapywała zabliźniające się rany mrucząc przy tym ze złością "serce głupie jest niech cierpi".
zakupiła sobie worek cementu. z dostawą pod drzwi domku na szklanej górze. musiała naprawić swoje serce. zacementować je bo przecież jakoś trzeba było żyć.
a na pomoc wezwała Archanioła zsyłającego dobrą prawdziwą Miłość i Człowieka.

piątek, 3 lutego 2012

Mag'ia w obrazkach zaklęta

po co czarodziejce śmiertelnicy gdy jej przyjacielem jest Mag?? magia jego jest wielka - umie w obrazku zatrzymać czas. wrażenie. emocję ulotną. i zrobi to tak że to co pięknym ci się zdawało odkryje swoją brzydotę a z brzydoty wydobywa urodę nieziemską. bo Mag swoją fotografią Prawdę pokazuje.

Mag i z czarodziejki zrobił obrazek. wiele obrazków. na jednych była brzydka jak cała złość świata a na innych ładna jak całkiem zwykła dziewczyna. obrazki Maga pomogły jej poznać siebie samą. odkrywała w sobie kobietę. taką jaką była naprawdę.
Mag poświęcał jej wiele czasu. rozmawiali godzinami. on ogrzewał jej serce i kobiecość ciepłymi słowami. zachwycony mówił "ty jesteś z kosmosu wrażeń. wszystko to chcę pokazać światu by się zachwycił". niewiele brakowało by Mag pokochał czarodziejkę. jednak spotkał na swojej drodze kobietę dla której serce starego Maga oszalało. zaczął wychładzać przyjaźń z czarodziejką. niestety przesadził nieco i biedna zaczęła zamarzać. panująca na świecie zima nie poprawiała sytuacji. z każdym dniem było jej zimniej i nawet gorący termofor koce i ciepłe swetry i szale nie były już w stanie jej ogrzać. chorowała bardzo i z każdym dniem było jej mniej. znikała. uratować mogła ją tylko czyjaś miłość. tylko że ona nie miała już siły ani szukać ani nawet czekać.
pocieszała też Maga porzuconego już przez kobietę która ukradła mu serce i prawdę jego obrazkom.
Mag wiedział jak bardzo zranił i zmroził czarodziejkę. chciał naprawić jej życie. oddać ciepło które zabrał. znowu zapragnął jej serce i uczucia zatrzymać w obrazach.
wiosną pokazał światu czarodziejkę. jeszcze nieco zmarzniętą i przestraszoną ale pełną odradzającej się nadziei.