czwartek, 19 marca 2015

odnalezione imię czarodziejki


czasem straszliwe zrządzenia okrutnego Losu każą czarodziejce zejść na ziemię.
tak stało się i tym razem: zabrakło jej papierosów.
poranna kawa bez papierosa?? niemożliwe!!
więc pozbierała się. nalała kawy do ukochanego zielonego kubeczka "koci żywot" i powędrowała wśród śmiertelników do najbliższego miejsca obficie zaopatrzonego w czerwone malborki setki. 
nie pali w domu więc przysiadła z papierosem kawą i wielkim zeszytem na notatki magiczne przy stoliku przed zamkniętą o tej porze dnia winiarnią.
paliła. popijała kawę. robiła notatki z myśli przechodzących śmiertelnych istot niemagicznych.... 
aż otworzyły się drzwi winiarni (teoretycznie o tej porze dnia zamkniętej). 
wyszedł z nich PanPrzystojny i stawiając na stoliku popielniczkę powiedział:
- wybrałem najpiękniejszą jaką miałem. przyda ci się Iskierko.
- dziękuję. to jest właśnie moje zagubione dawno imię. skąd wiedziałeś?? - zapytała.
- bo twoje oczy iskrzą uśmiech rozjaśnia świat i jesteś moją dobrą wróżbą - gdy cię zobaczę - dzień jest udany. 


- jeszcze przez chwilę tu będę. ciesz się udanymi dniami.
- a gdy odejdziesz?? 
- pozostawię ci światełko które poprowadzi cię wprost do spełnienia marzenia. to moje podziękowanie za przypomnienie imienia. 


fot:Regina

piątek, 6 marca 2015

prawo przyczyny i skutku


- jak nazwałaś nowego kota?? tego od EverythingSweet - zagadnął KotZapieckowy czarodziejkę gdy wreszcie późnym wieczorem zostali sami i kręcili się pomiędzy łazienką i sypialnią.
- Ktoś. - odpowiedziała czarodziejka.
- dlaczego tak?? - drążył Kot.

- bo ktoś ubiegł Twoje przeczucia i zdążył zapukać do drzwi podczas gdy wyżerałeś bigos Babci spod ręki - wyjaśniła.
- yhy........ mało tego życiem nie przypłaciłem.....
- no. Babcia jest szybka w operowaniu chochlą - zaśmiała się dziewczyna włażąc jak zwykle po kolanach do łóżka i moszcząc się w pościeli.
- Ktoś i EvevrythingSweet. fajnie - mruknął Zapieckowy pakując się na swoją stronę łóżka. - dojdą do ładu te nasze nowe koty??
- dojdą. muszą. jak nie dojdą to po pierwsze pozostaną na zawsze kotami a po drugie cofnie się ich karma. - wyjaśniała czarodziejka.
- co?? 
- karma. prawo przyczyny i skutku. i będą musiały znowu dochodzić do ludzkich wcieleń by ogarnąć co się stało dlaczego i jak to wypełnić. może ta sytuacja trwać setki lat. bo nawet nie w każdym wcieleniu trafią na siebie. mogą się minąć. nie rozpoznać. 
- uFF. męcząca sprawa. dobrze że nas to nie dotyczy. - Kot wtulał się w poduchy otoczony zapachem czarodziejki. wdychał go z lubością.
- no i tu się grubo mylisz mój drogi - czarodziejka pogłaskała go po głowie.
- co??!! - podskoczył zaskoczony - to my nie mieliśmy się tak po prostu spotkać zakochać i trwać bośmy sobie przeznaczeni?? bo jesteśmy dwiema połówkami tej samej pomarańczy?? 
- no nie.  
- fakenszyt........ nie miałem pojęcia. ty już oczywiście wiesz o co chodzi?? od początku wiedziałaś?? - dopytywał.
- aż tak dobra nie jestem. dotarło do mnie po przygodzie z drzewkiem i urokiem. gdy nawet zdjęcie tego uroku uratowało sytuację tylko częściowo. gdy bojąc się powtórki agresji kota i myśląc że to ja jestem jej przyczyną chciałeś odejść. jak zwykle zaczęłam dłubać w ranach.
- myślałem że umrę z żalu. moje kocie serce pękało. w życiu nigdzie i z nikim nie było mi tak dobrze jak tu z tobą..... i nie mogłem znieść twojego płaczu. uciekałem jak najdalej a i tak go słyszałem i czułem. czułem jak pęka ci serce i tak strasznie się wstydziłem że to przeze mnie i że zawiodłem. chciałem uciec jeszcze dalej. na szczęście mi nie pozwoliłaś uciec na kraj świata - mężczyzna przytulił się do ramienia kobiety. -  ten.... urok. był katalizatorem??
- tak. i akceleratorem. wyzwolił i przyspieszył reakcję. - gładziła czule jego twarz. zresztą.... uwielbiała jego szorstko-miękkie policzki..... - nie mogłam dać ci uciec bo znowu byśmy się stracili i w kolejnych wcieleniach musieli szukać. kto wie jak długo znowu. poza tym cię kocham. ta miłość ma przetrwać.
- więc jaka karma nam pisana?? mamy jak w każdej bajce żyć długo i szczęśliwie?? - zapytał z nadzieją i niepokojem jednocześnie chłonąc pieszczotę drobnej dłoni.
- masz mnie po prostu raz jeden jedyny nie zabić. - odpowiedziała czarodziejka.
- CO??!! - poskoczył w pościeli aż kołdra pofrunęła pod sufit.
- dotąd gdy się spotykaliśmy zawsze mnie zabijałeś. czy to jako kat czy jako wojownik czy jako wiarołomna żona swojego męża. bez względu na układ płci i człowieczeństwo. bo nawet jako kot mnie zabiłeś. byłam myszą. nie miałam szans. zabicie mnie zawsze okupowałeś bólem. wyrzutami sumienia. własną śmiercią. Babcia twierdzi że to już trwa tysiąc lat. nasze Dusze mają dość. - spokojnie opowiadała gładząc jego głowę. dotyk koił wzburzenie mężczyzny.
- no. na szczęście dostaliśmy teraz do pomocy Babcię - westchnął Zapieckowy z ulgą.
- Babcia mój drogi jest od początku w naszą karmę wplątana. tkwimy w niej we trójkę. zawsze w jakiś sposób przyczyniała się do mojej śmierci. była sędzią gdy ty byłeś katem. była osobą która wpuściła kota do spiżarni by polował na myszy. była teściową przymykającą oko na to co się działo w domu. była dowódcą wysyłającym ciebie czy mnie w bój. ZAWSZE przyłożyła rękę do mojej śmierci.
- strasznie mi przykro to słyszeć......... luvya kłet mój..... za skarby świata nie chcę cię skrzywdzić..... - mężczyzna tulił swoją kobietę mocno..........
- ćśś.... słuchaj dalej. jest szansa dla nas. teraz dostaliśmy największe skupienie możliwości by wypełnić nasze przeznaczenie. Babci zależy specjalnie ponieważ otrzymała szansę jako Dusza. dostała możliwość trwania i wspomagania nas mimo swej śmierci. pokonała niejako Śmierć. ona jedna z nas już. jeśli tym razem nam się uda jej Dusza przejdzie w wyższy krąg wcieleń. - opowiadała i przytulała mocno do siebie swojego ukochanego mężczyznę. - Babcia posiadła Moc najwcześniej. zorientowała się w naszej karmie. dlatego ci mnie za życia pokazywała na obrazie. żebyś wiedział kogo szukasz i nie minął obojętnie gdy już znajdziesz. wdrukowała ci bardzo silnie przesłanie że tam gdzie mnie znajdziesz ja nie pasuję i należy mnie zabrać do domu.
- o tak. pamiętam to doskonale. pomyślałem tak gdy tylko cię zobaczyłem na zdjęciu. natychmiast. "to ONA" nie dawało mi spokoju i zmuszało do myślenia jak do ciebie trafić. trwało długo. byłem z kimś związany. aż w pewnym momencie poczułem że w tamtym domu nie wytrzymam ani chwili dłużej. jakby mnie robaki obłaziły..... - przypomniał sobie Kot.
- to było w czasie gdy ja utwierdziłam się w przekonaniu że mam dość bycia samą i samowystarczalną. że do Pełni życia potrzeba mi kochającego mężczyzny. kogoś kogo będę kochała a on tak samo będzie kochał mnie. wezwałam na pomoc Archanioła.
- aha..... i pół roku później Licho przyniosło ci kota..... wychechłanego jak stary dywanik - zaśmiał się na to wspomnienie.
- no tak. i pokochałam cię od pierwszej chwili.
- a ja szedłem do ciebie bardzo zakochany..... cały ten czas kochałem ciebie. tylko ciebie. całe życie. - przytulił głowę mocniej do jej ramienia.
- bo żeby zakończyć nasz cykl tragicznych wcieleń dostaliśmy najsilniejszą ochronę: Miłość. gdy kochasz - trudniej zabić.
- a jednak.... pod wpływem uroku jako kot rzuciłem się na ciebie. mało nie zabiłem.
- właśnie. mysz zabiłeś. jesteś drapieżnikiem jako kot. jesteś wielki i silny jako mężczyzna. mógłbyś mnie zabić bez przeszkód. Miłość nas chroni przed takim spełnieniem naszego przeznaczenia. to Miłość cię powstrzymała.
- ale i tak cię pogryzłem i podrapałem. do dziś ten widok mam przed oczami. śnią mi się po nocach koszmary. od tego uciekam...... tego się boję....... że się powtórzy. - łzy spływały po jego policzkach i moczyły ramię kobiety.
- nie bój się. nie uciekaj. nigdy więcej nie odchodź z naszego łóżka. z norki. z domu. razem sobie poradzimy. twoje odejście niczego nie zmieni bo wtedy umrę z żalu. serce mi pęknie. bo ani nigdy nikogo tak nie kochałam ani nikt nie kochał mnie. just love me like you love nobody else. - mówiła bardzo cicho i ocierała jego łzy. - mamy wsparcie Babci. zostaliśmy też obdarzeni Mocą. można to poznać choćby po umiejętności przemieniania postaci: u nas to obojętne kot-człowiek-kot. u istot niemagicznych to sztuka na raz. i muszą w porę uporać się ze swym problemem bo inaczej na zawsze pozostaną w na przykład własnie kociej skórze. dla nas to obojętne. i muszę ci powiedzieć że dla ciebie kot to nie koniec możliwości. przy mojej pomocy będziesz mógł stawać się na życzenie istotą o wiele silniejszą. miałeś szansę tego już kiedyś doznać - gdy wniknęłam w ciebie jako płomień. pamiętasz kim się wtedy stałeś??
- tak..... choć to było dawno ale wrażenie niezapominalne..... byłem Smokiem. dobrze pamiętam uczucie tego rozpierającego mnie ognia i siły. miałem skrzydła mogłem polecieć wszędzie i zrobić wszystko.
- to jest właśnie to co możemy osiągnąć razem. oddzielnie ja jestem delikatną smoczycą a ty jeszcze tego nie potrafisz wcale. we dwoje stanowimy potężnego niepokonywalnego Smoka. we dwoje mamy Moc nie podwojoną. mamy Moc nieograniczoną. osiągniemy Pełnię naszego rozwoju. jesteśmy połączeni nie tylko Miłością ale i Energią. nasze Dusze stanowią tym razem jedność. pragną się połączyć na zawsze.
- kiedy to się stanie?? gdy wypełni się nasze pozytywne Przeznaczenie??jakie ono jest?? - pytał swoją czarodziejkę.
- mam umrzeć nie PRZEZ ciebie a PRZY tobie. stara szczęśliwa zadowolona.
- zawsze się tego bałem. że umrzesz przede mną. - szepnął Zapieckowy.
- i tak masz "wdowi palec" - uśmiechnęła się czarodziejka. - serio: ty masz mieć pewność że zapewniłeś mi dobre spokojne życie i umarłam szczęśliwa. i nie martw się - będę przy tobie dopóki nie podążysz za mną. moja Dusza zabierze twoją i nastąpi to dość szybko po mojej śmierci. ale zestarzejemy się razem spokojnie i osiągniemy nasz cel.
- czy ktoś nam pomoże czy sami musimy walczyć?? bo jest mi bardzo ciężko i ciągle się boję powrotu. kolejnego uroku. łorewer.... czegokolwiek co znowu doprowadzi do skrajności. do wybuchu. że cię skrzywdzę - wyznał.
- tak. pomoże nam Czarny Anioł. ma moc uzdrawiania karmy. naprowadzania jej na dobrą drogę.
- kocham cię nade wszystko moja piękna czarodziejko.... za mądrość za serce za Miłość. - szepnął Kot.
- kocham cię jak nigdy nikogo nie kochałam Kocie.
i głaskała jego włosy i twarz aż nie zasnął. tym razem spał spokojnie i bez koszmarów. spał przy swojej kobiecie a we śnie widział ją starą i szczęśliwą. przy sobie.
ona też w końcu usnęła. znowu miała go przy sobie. ciepłego. wtulonego. śpiącego spokojnie.
we śnie tańczyli......





fot:eMcE
https://www.youtube.com/watch?v=d27A1nWvbpo

 You‘ve got the right to tell me it's all over 
It isn't like me to be begging you 
Don't let go, don't let go 
Just stay with me another day 
When I'm not myself please understand me 
I'm so confused I don't know what to do 
But don't give up, don't give up 
It just may take a little time 

Be tender with me baby 
I'm so afraid you'll go away 
Be tender with me baby 
Always, for always 

I know that you've been patient with my weakness 
And that you hate to see me cry 
But I know, yes I know 
I doesn't have to be this way 
But I'm so lonely I could die 

Be tender with me baby 
I'm so afraid you'll go away 
Be tender with me baby 
Always, for always 

Why does my heart keep on hurting 
Why do I feel like I do 
I hope you see this is not really me 
That it's just a phase that I'm going through 

Be tender with me baby 
I'm so afraid you'll go away 
Be tender with me baby 
Always, for always

środa, 4 marca 2015

prawda i wybaczenie


czarodziejka siedziała wygodnie w fotelu pozawijana w koce i otulona poduchami. 
Zapieckowy dbał o nią zdaje się nieco przesadnie ale....... wybaczała mu to i chętnie dawała się rozpieszczać. w końcu po to był jej potrzebny mężczyzna w domu. żeby rozpieszczał. przytulał. ogrzewał. był. nawet najsilniejsza kobieta tego potrzebuje. bycia kochaną. bo kochać samego siebie to czasem za mało. tak sobie myślała czarodziejka drapiąc za uchem czarno-białą kotkę przyniesioną z działek przez Zapieckowego.
"skłębuszkowała się" popatrzył Zapieckowy czule na dziewczynę w fotelu "znaczy..... dobrze jest". powędrował otworzyć zielone drzwi gdyż właśnie ktoś zamierzał do nich zapukać. "koci instynkt zawsze się przydaje. mru." i otworzył drzwi za którymi do pukania przymierzała się MagicznaLalkarka.
- cześć Kocie. ja do lalki. - przywitała się nieco tylko zdziwiona że otwarto jej zanim zapukała. w końcu to magiczny dom magicznych stworzeń a i sama była magiczna.
- a o tam siedzą. znaczy tego...... lalka leży. jakby..... rozpadła się. - poinformował Kot uprzejmie usunąwszy się z drogi.
MagicznaLalkarka usiadła na zielonej kanapie obok poukładanych tam troskliwie członków lalki.
- no tak..... za dużo emocji. negatywnych emocji..... każdy by się rozpadł nie tylko krucha lalka - mruczała niby do siebie niby do czarodziejki.
- naprawisz?? - zapytała czarodziejka znad szydełkowej robótki.
- naprawię. choć to wymaga nieco czasu. i serca.
- no ty akurat masz co potrzeba - uśmiechnęła się czarodziejka.
- mam i opowieść adekwatną dla ciebie - MagicznaLalkarka zaczęła wyciągać z plecaka przybory potrzebne do naprawy lalki gdy rozległo się pukanie do drzwi. tym razem ktoś zdążył przed Kotem.
- sory. byłem w kuchni - krzyczał Kot sunąc do drzwi i ocierając z twarzy ślady bigosu.
"wyżerał" uśmiechnęła się do swoich myśli czarodziejka. lubiła to jego gotowanie i podjadanie i śpiewy w kuchni (na melodię "jingle bells" komentarze dnia) i w ogóle lubiła......
za drzwiami stał mężczyzna.
- pan do kota?? - zapytał Zapieckowy.
- PO kota. - odparł przybyły zdecydowanie.
- nie nie nie nie. czy DO czy PO to zdecyduje kot i czarodziejka. to co?? wchodzisz gościu?? - dość obcesowo zachęcił Zapieckowy nowego gościa do wejścia.
czarodziejka czując wahanie gościa wskazała mu kanapę a MagicznaLalkarka przysunęła do siebie części lalki by nieznajomy mógł usiąść.
- szukałem cię tak długo........ - wyciągnął rękę do kotki. - przecież cię kocham...... martwiłem się.....
- chwila chwila szanowny. - wtrącił się Zapieckowy - prawdziwy mężczyzna MĘŻCZYZNA nie facecik powiadam!! - zagrzmiał aż czarodziejka i kotka skuliły się w fotelu - przepraszam was. - i pogłaskał obie. jakoś tak. jednocześnie. - otóż - zwrócił się do gościa - prawdziwy mężczyzna tak nie robi. nie zostawia się ot tak kobiety bo coś tam. bo się skończyło. tobie się skończyło a jej?? pytałeś ją jak się z tym czuje?? słuchałeś gdy mówiła że cię kocha?? gdy prosiła żebyś wrócił?? dał wam szansę??  bo tobie źle?? a jej??!! I TERAZ MÓWISZ ŻE JĄ KOCHASZ??!!??!! jak kurrwa kochasz??!!
- bardzo mi przykro..... wstyd.... żałuję..... - dukał wystraszony gość. Zapieckowy i jako kot i jako mężczyzna był naprawdę duży. wściekły robił się jeszcze większy. srebrne zimne oczy miotały gromy a głos grzmiał w całym domku. aż się szklana góra trzęsła.
- Kocie..... - szepnęła czarodziejka czując że wie już co pomoże tej parze - czy możesz nam przynieść coś do jedzenia?? i kawa zdaje się "wyparowała" z dzbanka.
mrucząc bardzo brzydkie wyrazy KotZapieckowy poszedł do kuchni. MagicznaLalkarka sączyła resztkę kawy z filiżanki.
- mocne wejście - podsumowała występ Kota.
- raczej wyjście - sapnęła czarodziejka gdy huk ogłosił zamknięcie drzwi kuchennych za Zapieckowym.
- wiem co wam pomoże - zwróciła się do gościa wciśniętego w kanapę. - radykalne wybaczenie.
- ja..... ja wybaczyłem.... jej..... nie chciałem do tego doprowadzić..... nie chciałem żeby tak się stało..... nie byłem sobą.......... zrobię wszystko....... strasznie mi przykro..... wstyd że ją do tego doprowadziłem.... mam.... mam.... mam TO. - z kieszeni kurtki wyjął obrączkę pasującą do tej którą sam nosił na serdecznym palcu i wysunął w kierunku kocie łapki. - za te co pogubiliśmy.....
- nie. - przerwała mu czarodziejka wpatrzona srebrnymi oczami w jego ego serce i Duszę - nie usprawiedliwiasz. WYBACZASZ. i nie jej. ona tobie zresztą dawno wybaczyła. nie na darmo zamieniła się w kota. koty są mądre a ona tę kocią mądrość w sobie miała. wiedzę przedwieczną. wybaczyła tobie dawno. siłą wiedzy mądrości miłości.
teraz musisz wybaczyć SOBIE. sobie samemu. bez tego nie zbudujesz w swoim życiu NIC. ani sam ani z nią ani z nikim innym. nigdy. rozumiesz?? - zapytała.
- chyba..... chyba tak.... chyba rozumiem.... - szeptał gość wpatrzony w bladą twarz i pałające oczy.
- więc dopóki nie będziesz absolutnie pewien że rozumiesz i wiesz co zrobić będziesz kotem!! - i ledwie dostrzegalnym ruchem dłoni rzuciła czar zmieniający.
- miauk - nowy czarny kot siedział zdziwiony na kanapie obok MagicznejLalkarki.
- no paczaj jaki ty ładny ty..... - ta pomiziała go za uchem.
czarno-biała EverythingSweet podeszła do kocura i liznęła go delikatnie w policzek. kocurek przytulił się do jej mordki i tak sobie siedziały coś cicho szepcząc po kociemu.
- SPIEPRZAJDZIADU!! - dobiegło z kuchni potężne zaklęcie i świst ścierki.
- Babcia. - wyjaśniła MagicznejLalkarce czarodziejka. - Babcia gotuje bigos a Zapieckowy próbuje..... ciekawe ile ZOSTAŁO - zachichotała czarodziejka wracając do szydełkowania niemowlęcej czapeczki i włączając "żeby coś grało".

fot:Magda


nic lepiej nie opowiada o miłości zazdrości odejściu powrocie wybaczeniu.... nic.
https://www.youtube.com/watch?v=tKLIPxNULBg










w rolę "zamienionego-w-kota" wcieliła się Kitka która poleca się nieśmiało do adopcji u Magdy. 
Ci którzy Czytacie czyli PT Czytelnicy - zaglądajcie tam proszę.
https://kotyumagdy.wordpress.com/category/koty-do-adopcji/

wtorek, 3 marca 2015

i tyle kocich nieszczęść.......

- nałazłe kofa - wymamrotał ogromny czarny kocur wchodząc z kotem w pysku do saloniku czarodziejki i przybierając ludzką postać. plując kłaczkami posadził nowy przybytek na stoliku przed czarodziejką.
- to nie jest zwykły kot Kocie - powiedziała dziewczyna odkładając szydełkową robótkę. - przemiana magiczna celowana.
- aha. miała trafić do kociej czarodziejki?? - zapytał KotZapieckowy w ludzkiej postaci dotykając swego ludzkiego lekko zarośniętego policzka. widniał tam krwisty ślad kociego pazura. - drapnęła mnie zgaga.....
- wystraszona jest mocno. chyba nie bardzo wie co się stało. zupełnie jak ty przed laty. chodź podleczę. - i wyciągnęła dłoń w kierunku twarzy mężczyzny. ten ufnie wtulił policzek i czuł jak rana zabliźnia się błyskawicznie lekko piekąc. uwielbiał magiczny dotyk czarodziejki...... zamknął oczy i poddawał się kuracji.
- ej..... dość..... - szepnęła czarodziejka.
- nigdy nie mam dość...... - niechętnie zabrał twarz z jej dłoni. ucałował w podziękowaniu.
a czarno-biały kotek siedziała grzecznie na stole mrugając okrągłymi oczkami.
- gdzie ją znalazłeś??
- a tam. na działkach. poszedłem sprawdzać czy przebiśniegi kwitną. i trafiłem na tę małą zmarzniętą zabeczaną piekielnicę. napalę w kominku bo jednak wieczory są zimne. a ty sobie z nią pogadaj. - i poszedł po drwa. tym razem normalne. drewniane. bez czarnomagicznych domieszek.

- hm..... chcesz kawy?? - zagadnęła czarodziejką kotkę.
- nnnnnie...... nie wiem czy mogę..... nie wiem czy dobrze trafiłam..... chciałam do czarodziejki co pomaga..... złamanym sercom...... i....... - rozpłakała się kotka.
- trafiłaś bardzo dobrze. Zapieckowy cię znalazł i przyniósł.
- ..........i jestem kotem?? - kotka przyglądała się sobie w szklanym blacie stolika.
- jesteś. jesteś bardzo ładnym troszkę zaniedbanym kotem. nie porównałaś czasem swojej sytuacji życiowej do jakiegoś kociego życia?? - spytała czarodziejka dobrze wiedząc że tak było.
- taaak...... pomyślałam że on...... on potraktował mnie jak działkowego kota!! - znowu kicia zaniosła się łkaniem.
- może jednak napij się kawy i opowiedz mi swoją historię. jeśli mam ci pomóc. Zapieckowy parzy magiczną kawę. koi nerwy. otwiera serca i umysły. - czarodziejka podsunęła szeroką białą filiżankę pod śliczny koci pyszczek.
kotka zaczęła chłeptać kawę i opowiadać.
- byłam kobietą. szczęśliwą. kochaną. miałam moją wymarzoną pełnię której tak długo szukałam: kochałam i byłam kochana. kilka lat powoli budowaliśmy nasze szczęście. nasz dom. szukaliśmy naszego miejsca w świecie. rzucało nas to tu to tam..... i było nam obojętne dokąd rzuci nas Los bo oboje uważaliśmy że najważniejsze że jesteśmy razem. i że razem poradzimy sobie ze wszystkim. - kotka pomlaskała jęzorkiem w kawie - dobra ta kawa.....
- przeszliśmy razem tak wiele. - kontynuowała swoją opowieść - ostatni rok był straszny.... dotknęło nas mnóstwo nieszczęść. bieda. bezdomność. zawiedzione zaufanie. a jednak przeszliśmy to wszystko. znaleźliśmy pracę. dom. wydawałoby się że wychodzimy na prostą. i nagle coś zaczęło się psuć.... - kotka w zamyśleniu znowu popiła kawy. - do kolejnego mieszkania przenosiliśmy się już skłóceni. nie potrafiąc się porozumieć. nawet nie wiedząc tak naprawdę o co się kłócimy. padały potężne słowa. wyzwiska. żadne z nas tego nie chciało a jednak to się działo......
- znowu urok czuję.... jakaś passa urokowa cholerra nadała.... - mruknęła czarodziejka.
- tak mi się wydawało. że to nie nasze. nie z nas wynika..... - miauknęła kotka - jednak stało się. on postanowił że nie będziemy już razem. ale nie wyprowadził się z naszego mieszkania. tylko przestał ze mną sypiać. przestał w naszym mieszkaniu sypiać. powiedział że jestem dorosła i dam sobie radę w życiu. że ludzie dorośli muszą sobie umieć poradzić. i on idzie teraz budować swoje nowe lepsze życie sam. beze mnie. bo się skończyło i "czasem tak bywa". jednak nigdy nie powiedział mi że mnie nie kocha..... i czasem przychodził. przyniósł mi coś do jedzenia. zrobił coś do picia. przyniósł kawę..... - pochłeptała.
- zachorowałam. nie było go gdy 2 dni leżałam z gorączką. zaczynało się zapalenie płuc. zmuszałam się żeby wstać. zrobić sobie herbatę. wziąć leki. gdy przyszedł było mu chyba głupio że mnie tak zostawił. ale nie powiedział nic. zniknął a gdy przyszedł przyniósł mi wkład do łóżka i skręcił łóżko. żebym nie chorowała na materacu na podłodze. wydawało mi się że chciał mnie znowu przytulić..... - łyk kawy zniknął w kocim pyszczku.
- dałam mu jedzenie. smsami rozmawialiśmy jak to ma przyrządzić. przypomniało mi się jak na samym początku.... gdy tak bardzo mnie kochał..... w podobny sposób robiliśmy razem placki ziemniaczane. i zamawiałam dla niego pizzę........ z ogórkami....... - kocia łza skapnęła do kawy.
- trzymałam się jakoś. dbałam o siebie. ubierałam malowałam. jednak czułam się coraz gorzej. zapalenie płuc sobie poszło ale bolało mnie serce. zrozumiałam że pęka. że tej sytuacji kochania-nie-kochania bycia-nie-bycia razem nie może znieść. - zamyśliła się na chwilę. jakby to co miała powiedzieć było bardzo trudne. cała ta historia była trudna. czarodziejka wcale się nie dziwiła i słuchała uważnie.
- kolejny raz przyszedł po pięciu dniach. przyniósł jedzenie. jednak ja czułam się już bardzo źle. poprzedniego wieczoru serce mi pękło już całkiem. płakałam długo i łkałam że nie mam już sił. że dłużej nie wytrzymam. zasłabłam w łazience..... rano było jeszcze gorzej. dowiedziałam się że umarł mały koteczek który był bardzo chory bardzo kochany i wszyscy chcieli żeby wyzdrowiał. i czułam się źle i płakałam i byłam słaba i widziałam że on widział że przejmował się że może nawet chciał przytulić powiedzieć że chce wrócić i czy może.......
już miałam mu powiedzieć żeby wrócił....... że przecież go kocham........ że takie życie mi się nie podoba. nie może tak być że jestem jak ten ukochany rozpieszczony domowy kot wystawiony na działkę. bo był w domu ale się znudził może firankę zniszczył może się okocił może napsocił i wystawia się go z domu. nie na ulicę. bo szkoda. może się coś stać albo ktoś inny sobie śliczną kicię zabierze. wystawia się na działki. tam sobie koty radzą. więc i ten domowy sobie poradzi. i odwiedza się go i przynosi jedzenie i sprawdza czy żyje bo..... ma się wyrzuty sumienia. bo jeszcze się kocha jednak tego kota........ bo...... nie ma się jednak odwagi wziąć go z powrotem do domu........ a ten kot kurrwa cierpi!! i wcale nie daje sobie rady!! chce do swojego domu!! do swojej rodziny!! serce mu pęka i umiera z każdą chwilą z żalu z tęsknoty z miłości!! - wykrzyczała swój żal kotka.
- .....i poczułam że dzieje się ze mną coś dziwnego.... ocknęłam się wśród ogródków działkowych. jako kot. i przede mną stał wielki czarny kocur. wystraszyłam się i go drapnęłam.......
- a on zabrał cię do jedynej osoby która może pomóc. tak uważa. ale podobno miłość jest ślepa - zaśmiała się czarodziejka - głaszcząc miękkie futerko.
- a dasz radę pomóc?? - miauknęła kotka.
- na razie sobie tu zostań w kociej postaci. jeśli twój mężczyzna nie odszedł tak naprawdę bo cię kocha i właściwie to nie chce żyć bez ciebie - to cię znajdzie. odczaruje i zabierze. ja daję ci ciepły kąt i kocią karmę.
- ale nie śpi w łóżku!! - krzyknął od strony kominka Zapieckowy brudnym od popiołu palcem drapiąc się po długim nosie. - zresztą..... ja już tam chyba słyszałem jakieś tęskne nawoływania. zdaje się że tej wścieklicy już ktoś szuka.
- no i niech sobie poszuka. potęskni. i dobrze zrozumie co warte życie gdy nie ma go z kim dzielić. gdy zniknie ktoś komu się ufa zwierza kogo się kocha. z kim kiedyś chciało się tworzyć rodzinę i to się udawało. to ot tak samo z siebie nie znika. a praca znajomi brak czasu..... to wszystko da się ogarnąć. o wiele łatwiej gdy ma się świadomość że ukochana "kocica" czeka w domu. z ciepłym jedzeniem. w ciepłym łóżku. jest się do kogo przytulić. - mówiła czarodziejka do zasypiającej kotki.
- jest taka słodka gdy się uspokoi..... popatrz.... - zwróciła się do dużego chłopaka.
- yhy.... jak śpi. wygląda na to że mamy kolejnego kota - mruknął Zapieckowy. - jak ją nazwiesz??
- EverythingSweet - odparła bez zastanowienia czarodziejka.
- kocham cię wiesz?? - zapytał on.
- wiem. - odpowiedziała ona.
i oboje pogłaskali czarno-białe futerko małej śpiącej kotki.









zdjęcie pochodzi od moich znajomych którzy całe swoje życie poświęcili i podporządkowali pomocy kotom. i czynią to z wielkim oddaniem i miłością. na zdjęciu najprawdziwsza działkowa kotka odłowiona do sterylizacji. śliczna ale dzika. jednak dla jej urody zdecydowałam dedykować jej bajkę. tyle mogłam podarować od siebie. 
jeśli ktokolwiek z Czytelników zechce wesprzeć Magdę i Tomka w ich działalności - oto przydatne linki: 
każdy grosz się liczy a ja bardzo bardzo dziękuję!!


fot:Magda Skrobosz