U stóp szklanej góry stanąłem, tam gdzie mej drogi kres, dotarłem po długiej podróży,
U stóp szklanej góry zatrzymałem się gdzie na szczycie czarodziejka swą siedzibę miała.
Spoglądając ku szczytowi dostrzec ją próbuje,
zrobił bym krok więcej lecz wielka siła mnie powstrzymuje.
Choć próbuję odejść, ta sama siła nie pozwala zawrócić.
Nie mogę zrobić kroku do przodu, w tył ani obrócić.
Wpatrzony w jej kierunku próbowałem ją dostrzec, lecz jej nie widziałem,
była tam na szczycie, ja u stup góry stałem.
Choć nigdy się nie widzieliśmy, czułem jak byśmy się znali. Jak by na innym świecie byśmy się poznali. Zapach kadzidła unosił się wokoło, kadzidła wybornego.
Jak przystało na czarodziejkę kadzidła najlepszego.
Jej wielka siła mą duszę przeszywała, me tajemnice poznawała.
Powierzałem jej sekrety moje, by strzegła je niczym swoje.
I mogłem tam wiecznie u stóp góry stać,
lecz nie wiedziałem jak długo to miało trwać...
utknął w lesie u podnóża szklanej góry. utknął pod koniec czerwca gdy po długich poszukiwaniach znalazł kwiat paproci. niestety - już przekwitły.
- rozmyślał Borko Który Utknął.
siedział więc Borko i nawet już swojego niefartu nie przeklinał. czekał nie wiadomo na co. na nic właściwie. łapał tylko myśli przebiegające mu przez mózg i serce.
dotarły te myśli do czarodziejki. dobrze wiedziała czego Borko pragnie. do czego tęskni. liczył że kwiat paproci spełni jego marzenia. ale spóźnił się tym razem. nakryła więc szklanym kloszem miejsce gdzie Borko zamarł w smutku nad paprociowym krzewem. jego samego posypała magicznym proszkiem letargu.
niech czeka do przyszłego roku. niech przetrwa.
a paproć obficie podlała odżywką. zakwitnie dla Borka.
fot. Grażyna Anna Woroch
|