- czarodziejko…. – zaspana poczuła na nodze pukanie miękką łapą.
- co KocieZapieckowy?? – zapytała futrzaka gramolącego się na łóżko i
moszczącego się obok niej.
- męczy mnie coś…… - odpowiedział Kot kładąc łeb na jej brzuchu. jakoś tak niespecjalnie…. żeby
być pod ręką w razie gdyby go chciała pogłaskać.
- prosiłam żebyś nie jadł tyle tej zapiekanki szparagowej…… - zaniepokoiła się
że znowu Kota męczy hmm biegunka……
- nie nie…. twoją zapiekankę szparagową uwielbiam i nic co gotujesz mi nie
szkodzi….. no chyba że zjem za dużo – przyznał samokrytycznie Kot i oblizał się
na wspomnienie wczorajszej kolacji. szczerze powiedziawszy zjadłby więcej. gdy ONA
gotowała…. mmrru!! smakowało szalenie i mógł jeść i jeść i jeść…. i nic nie
szkodziło. nawet gdy najadł się do wypęku. po dziurki czarnego długiego nosa –
rozmyślał.
- masz wyjątkowo długi nos jak na kota…. – szepnęła czarodziejka i położyła
swój wskazujący palec na kocim nosie. pasował akurat….
- bo ty jesteś na moją miarę poskładana a ja na twoją – mruknął zadowolony Kot
spod palca. czuł jak ostry długi paznokieć w kolorze nazwanym na cześć jej
ulubionych czekoladek „after eight” drapie lekko jego czoło. rozmruczał się
bezwiednie i serdecznie……
- Kocie…. KOOOCIE…. co cię męczy więc?? mów….
- dręczy mnie ciągle śmierć Czarnej Damy i Rycerza Wielkiej Mocy Rycerskiej…. dlaczego
tak się stało?? dlaczego nie udało ci się im pomóc?? tracisz moc??
- nie Kociołku… nie tracę mocy. tylko magia nie działa tak że „pstryk” i się
staje. gdy ktoś przychodzi do mnie po magiczną pomoc musi naprawdę wiedzieć i
czego chce i bezwzględnie musi chcieć to zrobić. inaczej nie zadziała żadna
magia. a w związkach to działa tak że chcieć muszą oboje. jeśli tego nie ma to
choćbym na rzęsach stanęła i uszami zaklaskała – nie pomogę. i całą moją magię
można o kant odwłoka potłuc – zacytowała swoją ulubioną pisarkę Joannę
Chmielewską.
- więc co się tam naprawdę stało??
- pamiętasz śp Rycerza??
tak naprawdę był stary brzydki i nieszczęśliwy choć kobietom obcym jawił się
jako piękny mężczyzna - "ciacho".
naprawdę miał problemy bardzo głębokie a do tego przez te flirty i oddanie obcym
swojej miłości stracił to co
podtrzymywało jego urodę - Czarną Damę. jej miłość istniała dzięki jego miłości
i odwrotnie. a gdy on zaczął rozmieniać to uczucie na drobne – stracił siły by
kochać swoją żonę. to dzięki niemu ona żyła. to dzięki niej on był piękny i
młody.
|
"wszystko co kocham.. prawda" by eMcE
fot. Dora |
- ano. –
westchnął Kot. ukradkiem łypnął na czarodziejkę. jakaż ona piękna…. pomyślał. te
oczy przepaściste zielone. zawsze jakby zapłakane a jednocześnie tak pięknie
potrafiące się uśmiechać….
- Kocisko – przywołała go do
rzeczywistości czarodziejka – chcesz wiedzieć to słuchaj. Rycerz zdradzał.
flirtował. w oczach innych kobiet się przeglądał. ale to nie była Prawda. Prawda o nim była w sercu Czarnej Damy.
kiedyś sam jej powiedział „wszystko co kocham…. PRAWDA”. to co dawały mu inne
było tylko erzacem. dość podłej jakości w dodatku. bo tamte kobiety były
śmiertelniczkami. były zwykłe. a Rycerz był magiczny i magicznej kobiety
potrzebował. one nie dawały mu poczucia szczęścia bo wiedział że to nieprawda.
a nieszczęśliwy się starzał. jednocześnie czuł że swoją żonę zawodzi. ale nie
potrafił się z tego kręgu wyrwać. zadręczał się ale nie mógł z tym nic zrobić. patrzył
w lustro i sam widział jak źle i staro wygląda. ale…. spójrz na to zdjęcie –
zrobiła je Czarna Dama w chwili gdy Rycerz czuł że jeszcze wszystko może się
zmienić. że ją kocha i da sobie radę. ona wtedy zapomniała o tym co było złe. zrobiła
zdjęcie swojego ukochanego męża. co widzisz??
- jest piękny młody i szczęśliwy –
stwierdził KotZapieckowy zadziwiony. innego znał przecież Rycerza Wielkiej Mocy
Rycerskiej. agresywnego. złego. tak złego że Kot czuł potrzebę bronienia przed
nim czarodziejki.
- a widzisz Kocie. tylko Czarna Dama
widziała go takim i znała naprawdę i tylko przy Czarnej Damie on był prawdziwy.
ona zresztą przy nim też. byli sobie przeznaczeni. bez siebie żyć nie mogli ze
sobą już nie potrafili. potrzebowali pomocy.
- czarodziejko a może ktoś rzucił na nich urok?? – zapytał Kot.
- oczywiście – odpowiedziała zdecydowanie.
- nie mogłaś pomóc?? – zdziwił się Kocurr.
- pomogłam na ile mogłam. powiedziałam Rycerzowi całą prawdę. Czarnej
Damie nie wierzył. ona mówiła mu to samo
co ja. ale uważał że go przestała kochać i już nie umie z nim rozmawiać. że już
straciła zdolność czytania w jego duszy. a było wręcz przeciwnie. nadal widziała
Prawdę w jego duszy i sercu. tylko że ta Prawda jemu nie pasowała. jego umysł
tę Prawdę wypierał. łatwiej mu było maskować tę Prawdę kłamstwami obcych. karmił
te kobiety kłamstwami – kłamstwa w zapłacie dostawał. skoro on ich naprawdę nie
kochał – jakże one mogły kochać jego?? jak mógłby z kimkolwiek na bazie
kłamstwa zbudować szczęśliwy związek??
- sie-nie-da – bez zastanowienia odparł Kot.
- dałam Rycerzowi nawet świecę za pomocą której miał wypędzić Zło z ich życia z
Czarną Damą.
- i co??
- nico. nie miał czasu jej użyć. – parsknęła czarodziejka. strata przyjaciółki
ciągle bolała ją mocno i miała żal do Rycerza. poza tym nie lubiła marnowania
swoich wysiłków. – a jeśli nie ma się czasu dla ukochanej osoby i nadal woli
się go tracić z innymi no to sory-Batory. nawet magia silniejsza od mojej na
nic się zda.
te flirty nie dały Rycerzowi niczego
lepszego niż miał. - kontynuowała - w żaden sposób nie poprawiły mu samopoczucia. był tylko po
wierzchu nowy i ładny a w środku już całkiem zepsuty. a Czarna Dama czuła się zdradzana.
niepotrzebna. niekochana. zniknęła.
- nikt nie
mógł im pomóc…..
- nie. na pomoc było za późno. on już nie chciał. ona nie miała sił więcej
prosić. jej najsilniejszy sposób – Miłość – zawiódł. nie miała po co żyć. – łzy popłynęły po policzkach czarodziejki.
- zrobię ci kawy – powiedział KotZapieckowy i liznął łzę czarodziejki.
była gorzka. gorzka jak żal i stracone nadzieje Czarnej Damy.