poniedziałek, 9 lipca 2012

mmrru mmrru mmrru czarodziejko…..

czarodziejka ledwo dowlokła się do sypialni i bezwładnie opadła w pościel…. sprzątanie kuchni po tym jak rankiem wybuchła specjalna mieszanka przeciwbólowa dla złamanych serc a wczoraj wykipiała galaretka własnej roboty z czerwonych świeżutkich prosto z krzaka porzeczek i nikt nie miał już siły się odkleić i posprzątać - było katorżniczym wręcz zajęciem….. do tego ten ból brzucha….. cóż – czarodziejek też kobiece dolegliwości nie omijają. może nawet są silniejsze. przecież czarodziejki są mega-ultra-kobiece. do tego czują o wiele mocniej. wszystko.
tak sobie rozmyślała niezbyt wesoło gdy przez okno wskoczył do sypialni KotZapieckowy. też chciał odpocząć po tym jak od rana podlewał ogródek i przeganiał nornice i krety coby marchewek czarodziejkowych nie podgryzały. spojrzał na zmęczoną buzię dziewczyny i w jej oczach wyczytał tylko „Kocurratuj….”. koci instynkt nakazał mu natychmiast się przytulić. pomiział futrzastą mordką twarz czarodziejki. poczuł jak bardzo boli ją głowa i oko. otulił bolące miejsca swoim kocim ciałem.
i  rozmruczał się głęboko. dotyk jej dłoni  głaskanie i wsuwanie paluszków w futro dodatkowo go zachęcały i wzmacniały mruczenie. bezwiednie wiedziony kocimi atawizmami poruszał łapkami udeptując ramię dziewczyny. wstydził się strasznie bo i zapluł się niemożebnie przy tym ale czarodziejka przecież wiedziała że koty-tak-majo-i-już. więc już nie zważając na nic przytulił się mocno ciamkał jej skórę i grzał i mruczał mruczał mruczał…… wiedział dobrze że kocie mruczenie leczy. żadna tam „kocia skórka”….. tych zresztą co wierzą że „kocia skórka” uzdrawia trzeba by samych ze skóry pasami odzierać… barbarzyństwo…. zdrowotnie działa tylko żywy prawdziwy kochany i szczęśliwy rozmruczany kot. bo kocie mruczenie ma takie same drgania jak zdrowa komórka. i metodą rezonansu te drgania przenoszą się z kota w człowieka. i chore rozedrgane nerwowo ludzkie komórki zaczynają współgrać z kocim mruczeniem. uspokajają się. zdrowieją. "żadna magia prouszi panstFFa – myślał KotZapieckowy – ino czysta fizyka”.
a czarodziejka spała. oddychała równo i spokojnie.  rysy twarzy wygładziły się i znikało zmęczenie.
i KotZapieckowy zasnął…..
gdy otworzył oczy był znowu człowiekiem. siedział w samochodzie. żadne tam czerwone porsche cabrio….. zwykłe duże rodzinne auto. takie które pomieści zakupy na cały tydzień i ekwipunek na wypad w nieznane. które zawiezie bezpiecznie do celu.
i właśnie jechał. gładka szosa wśród pól prowadziła wprost na zachodzące słońce. piękny wczesny letni wieczór. czuł się tak dobrze. spokojny. pewny siebie. wiedział dokąd zmierza.
spojrzał w prawo. obok niego siedziała Ona. jego żona. spokojnie wpatrzona w dal. krótka biała spódniczka nie zasłaniała zgrabnych nóg. położył dłoń na jej udzie i rzucił okiem we wsteczne lusterko. na tylnej kanapie spała dziewczynka.  jedną łapką przytulała do siebie pluszowego kota a w drugiej powoli rozpuszczała się niedojedzona czekoladka.
poczuł jak dłoń kobiety gładzi jego rękę. odwrócił ku niej twarz i napotkał spojrzenie szczęśliwych zielonych oczu.
poczuł że to jest TO. poczuł się szczęśliwy. spełniony.
otworzył kocie oczy. zobaczył długie zgrabne nogi. spojrzał wyżej i napotkał roześmiane zielone oczy.
- chodź Kocisko obiadek przygotować. gorąco dziś…. co powiesz na sałatkę z pomidorków brokułka i jajek??  w sosie czosnkowym. chcesz? – zapytała czarodziejka.
moje natchnienie i rozmruczenie i pocieszenie:
Ludwiczek i Szymonek
fot.Hanna
- chcę żeby mój sen się spełnił – powiedział do niej i potruchtał w lekkich kocich podskokach do kuchni. uwielbiał z nią gotować……
poszła rozradowana za nim. przecież znała jego myśli i sny…..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz