- przecież codziennie robię jej kawę i podaję do łóżka. i wymrukuję najczulsze kocie słowa. i ogrzewam futrem. i masuję stopy gdy zmęczone. - gadał do siebie zerkając przez okno czy śnieg już choć trochę stopniał w ogródku. niestety ogródek pozostawał zasypany. za to wśród śniegu dostrzegł Kot różę. najprawdziwszą. żywą. świeżo rozkwitłą. tak się zadziwił że aż wyszedł do ogrodu. podszedł do kwiatu. obwąchał nieufnie.
- jestem prawdziwa. - szepnęła róża. - zerwij mnie.
- czarodziejka nie pozwala zrywać was w swoim ogrodzie. mówi że was to boli i woli gdy żyjecie sobie swoim życiem. a nie w wazonie. - żachnął się Zapieckowy.
- zerwij mnie. to nie zaboli. dziś nie. zabierz mnie do domu. tu umrę z zimna i śnieg mnie zasypie. zakwitłam dla niej specjalnie. jest kobietą. - tłumaczyła róża.
zaniósł do domu. wstawił do wazonu. postawił na stoliku nocnym czarodziejki. razem z kawą.
róża szeptała cichutko kobiece sekrety w ucho śpiącej czarodziejki. mieszała swój zapach z aromatem kawy.
a Kot pisał wiersz.
![]() | |
fot&text by eMcE |