- nałazłe kofa - wymamrotał ogromny czarny kocur wchodząc z kotem w pysku do saloniku czarodziejki i przybierając ludzką postać. plując kłaczkami posadził nowy przybytek na stoliku przed czarodziejką.
- to nie jest zwykły kot Kocie - powiedziała dziewczyna odkładając szydełkową robótkę. - przemiana magiczna celowana.
- aha. miała trafić do kociej czarodziejki?? - zapytał KotZapieckowy w ludzkiej postaci dotykając swego ludzkiego lekko zarośniętego policzka. widniał tam krwisty ślad kociego pazura. - drapnęła mnie zgaga.....
- wystraszona jest mocno. chyba nie bardzo wie co się stało. zupełnie jak ty przed laty. chodź podleczę. - i wyciągnęła dłoń w kierunku twarzy mężczyzny. ten ufnie wtulił policzek i czuł jak rana zabliźnia się błyskawicznie lekko piekąc. uwielbiał magiczny dotyk czarodziejki...... zamknął oczy i poddawał się kuracji.
- ej..... dość..... - szepnęła czarodziejka.
- nigdy nie mam dość...... - niechętnie zabrał twarz z jej dłoni. ucałował w podziękowaniu.
a czarno-biały kotek siedziała grzecznie na stole mrugając okrągłymi oczkami.
- gdzie ją znalazłeś??
- a tam. na działkach. poszedłem sprawdzać czy przebiśniegi kwitną. i trafiłem na tę małą zmarzniętą zabeczaną piekielnicę. napalę w kominku bo jednak wieczory są zimne. a ty sobie z nią pogadaj. - i poszedł po drwa. tym razem normalne. drewniane. bez czarnomagicznych domieszek.
- hm..... chcesz kawy?? - zagadnęła czarodziejką kotkę.
- nnnnnie...... nie wiem czy mogę..... nie wiem czy dobrze trafiłam..... chciałam do czarodziejki co pomaga..... złamanym sercom...... i....... - rozpłakała się kotka.
- trafiłaś bardzo dobrze. Zapieckowy cię znalazł i przyniósł.
- ..........i jestem kotem?? - kotka przyglądała się sobie w szklanym blacie stolika.
- jesteś. jesteś bardzo ładnym troszkę zaniedbanym kotem. nie porównałaś czasem swojej sytuacji życiowej do jakiegoś kociego życia?? - spytała czarodziejka dobrze wiedząc że tak było.
- taaak...... pomyślałam że on...... on potraktował mnie jak działkowego kota!! - znowu kicia zaniosła się łkaniem.
- może jednak napij się kawy i opowiedz mi swoją historię. jeśli mam ci pomóc. Zapieckowy parzy magiczną kawę. koi nerwy. otwiera serca i umysły. - czarodziejka podsunęła szeroką białą filiżankę pod śliczny koci pyszczek.
kotka zaczęła chłeptać kawę i opowiadać.
- byłam kobietą. szczęśliwą. kochaną. miałam moją wymarzoną pełnię której tak długo szukałam: kochałam i byłam kochana. kilka lat powoli budowaliśmy nasze szczęście. nasz dom. szukaliśmy naszego miejsca w świecie. rzucało nas to tu to tam..... i było nam obojętne dokąd rzuci nas Los bo oboje uważaliśmy że najważniejsze że jesteśmy razem. i że razem poradzimy sobie ze wszystkim. - kotka pomlaskała jęzorkiem w kawie - dobra ta kawa.....
- przeszliśmy razem tak wiele. - kontynuowała swoją opowieść - ostatni rok był straszny.... dotknęło nas mnóstwo nieszczęść. bieda. bezdomność. zawiedzione zaufanie. a jednak przeszliśmy to wszystko. znaleźliśmy pracę. dom. wydawałoby się że wychodzimy na prostą. i nagle coś zaczęło się psuć.... - kotka w zamyśleniu znowu popiła kawy. - do kolejnego mieszkania przenosiliśmy się już skłóceni. nie potrafiąc się porozumieć. nawet nie wiedząc tak naprawdę o co się kłócimy. padały potężne słowa. wyzwiska. żadne z nas tego nie chciało a jednak to się działo......
- znowu urok czuję.... jakaś passa urokowa cholerra nadała.... - mruknęła czarodziejka.
- tak mi się wydawało. że to nie nasze. nie z nas wynika..... - miauknęła kotka - jednak stało się. on postanowił że nie będziemy już razem. ale nie wyprowadził się z naszego mieszkania. tylko przestał ze mną sypiać. przestał w naszym mieszkaniu sypiać. powiedział że jestem dorosła i dam sobie radę w życiu. że ludzie dorośli muszą sobie umieć poradzić. i on idzie teraz budować swoje nowe lepsze życie sam. beze mnie. bo się skończyło i "czasem tak bywa". jednak nigdy nie powiedział mi że mnie nie kocha..... i czasem przychodził. przyniósł mi coś do jedzenia. zrobił coś do picia. przyniósł kawę..... - pochłeptała.
- zachorowałam. nie było go gdy 2 dni leżałam z gorączką. zaczynało się zapalenie płuc. zmuszałam się żeby wstać. zrobić sobie herbatę. wziąć leki. gdy przyszedł było mu chyba głupio że mnie tak zostawił. ale nie powiedział nic. zniknął a gdy przyszedł przyniósł mi wkład do łóżka i skręcił łóżko. żebym nie chorowała na materacu na podłodze. wydawało mi się że chciał mnie znowu przytulić..... - łyk kawy zniknął w kocim pyszczku.
- dałam mu jedzenie. smsami rozmawialiśmy jak to ma przyrządzić. przypomniało mi się jak na samym początku.... gdy tak bardzo mnie kochał..... w podobny sposób robiliśmy razem placki ziemniaczane. i zamawiałam dla niego pizzę........ z ogórkami....... - kocia łza skapnęła do kawy.
- trzymałam się jakoś. dbałam o siebie. ubierałam malowałam. jednak czułam się coraz gorzej. zapalenie płuc sobie poszło ale bolało mnie serce. zrozumiałam że pęka. że tej sytuacji kochania-nie-kochania bycia-nie-bycia razem nie może znieść. - zamyśliła się na chwilę. jakby to co miała powiedzieć było bardzo trudne. cała ta historia była trudna. czarodziejka wcale się nie dziwiła i słuchała uważnie.
- kolejny raz przyszedł po pięciu dniach. przyniósł jedzenie. jednak ja czułam się już bardzo źle. poprzedniego wieczoru serce mi pękło już całkiem. płakałam długo i łkałam że nie mam już sił. że dłużej nie wytrzymam. zasłabłam w łazience..... rano było jeszcze gorzej. dowiedziałam się że umarł mały koteczek który był bardzo chory bardzo kochany i wszyscy chcieli żeby wyzdrowiał. i czułam się źle i płakałam i byłam słaba i widziałam że on widział że przejmował się że może nawet chciał przytulić powiedzieć że chce wrócić i czy może.......
już miałam mu powiedzieć żeby wrócił....... że przecież go kocham........ że takie życie mi się nie podoba. nie może tak być że jestem jak ten ukochany rozpieszczony domowy kot wystawiony na działkę. bo był w domu ale się znudził może firankę zniszczył może się okocił może napsocił i wystawia się go z domu. nie na ulicę. bo szkoda. może się coś stać albo ktoś inny sobie śliczną kicię zabierze. wystawia się na działki. tam sobie koty radzą. więc i ten domowy sobie poradzi. i odwiedza się go i przynosi jedzenie i sprawdza czy żyje bo..... ma się wyrzuty sumienia. bo jeszcze się kocha jednak tego kota........ bo...... nie ma się jednak odwagi wziąć go z powrotem do domu........ a ten kot kurrwa cierpi!! i wcale nie daje sobie rady!! chce do swojego domu!! do swojej rodziny!! serce mu pęka i umiera z każdą chwilą z żalu z tęsknoty z miłości!! - wykrzyczała swój żal kotka.
- .....i poczułam że dzieje się ze mną coś dziwnego.... ocknęłam się wśród ogródków działkowych. jako kot. i przede mną stał wielki czarny kocur. wystraszyłam się i go drapnęłam.......
- a on zabrał cię do jedynej osoby która może pomóc. tak uważa. ale podobno miłość jest ślepa - zaśmiała się czarodziejka - głaszcząc miękkie futerko.
- a dasz radę pomóc?? - miauknęła kotka.
- na razie sobie tu zostań w kociej postaci. jeśli twój mężczyzna nie odszedł tak naprawdę bo cię kocha i właściwie to nie chce żyć bez ciebie - to cię znajdzie. odczaruje i zabierze. ja daję ci ciepły kąt i kocią karmę.
- ale nie śpi w łóżku!! - krzyknął od strony kominka Zapieckowy brudnym od popiołu palcem drapiąc się po długim nosie. - zresztą..... ja już tam chyba słyszałem jakieś tęskne nawoływania. zdaje się że tej wścieklicy już ktoś szuka.
- no i niech sobie poszuka. potęskni. i dobrze zrozumie co warte życie gdy nie ma go z kim dzielić. gdy zniknie ktoś komu się ufa zwierza kogo się kocha. z kim kiedyś chciało się tworzyć rodzinę i to się udawało. to ot tak samo z siebie nie znika. a praca znajomi brak czasu..... to wszystko da się ogarnąć. o wiele łatwiej gdy ma się świadomość że ukochana "kocica" czeka w domu. z ciepłym jedzeniem. w ciepłym łóżku. jest się do kogo przytulić. - mówiła czarodziejka do zasypiającej kotki.
- jest taka słodka gdy się uspokoi..... popatrz.... - zwróciła się do dużego chłopaka.
- yhy.... jak śpi. wygląda na to że mamy kolejnego kota - mruknął Zapieckowy. - jak ją nazwiesz??
- EverythingSweet - odparła bez zastanowienia czarodziejka.
- kocham cię wiesz?? - zapytał on.
- wiem. - odpowiedziała ona.
i oboje pogłaskali czarno-białe futerko małej śpiącej kotki.
- to nie jest zwykły kot Kocie - powiedziała dziewczyna odkładając szydełkową robótkę. - przemiana magiczna celowana.
- aha. miała trafić do kociej czarodziejki?? - zapytał KotZapieckowy w ludzkiej postaci dotykając swego ludzkiego lekko zarośniętego policzka. widniał tam krwisty ślad kociego pazura. - drapnęła mnie zgaga.....
- wystraszona jest mocno. chyba nie bardzo wie co się stało. zupełnie jak ty przed laty. chodź podleczę. - i wyciągnęła dłoń w kierunku twarzy mężczyzny. ten ufnie wtulił policzek i czuł jak rana zabliźnia się błyskawicznie lekko piekąc. uwielbiał magiczny dotyk czarodziejki...... zamknął oczy i poddawał się kuracji.
- ej..... dość..... - szepnęła czarodziejka.
- nigdy nie mam dość...... - niechętnie zabrał twarz z jej dłoni. ucałował w podziękowaniu.
a czarno-biały kotek siedziała grzecznie na stole mrugając okrągłymi oczkami.
- gdzie ją znalazłeś??
- a tam. na działkach. poszedłem sprawdzać czy przebiśniegi kwitną. i trafiłem na tę małą zmarzniętą zabeczaną piekielnicę. napalę w kominku bo jednak wieczory są zimne. a ty sobie z nią pogadaj. - i poszedł po drwa. tym razem normalne. drewniane. bez czarnomagicznych domieszek.
- hm..... chcesz kawy?? - zagadnęła czarodziejką kotkę.
- nnnnnie...... nie wiem czy mogę..... nie wiem czy dobrze trafiłam..... chciałam do czarodziejki co pomaga..... złamanym sercom...... i....... - rozpłakała się kotka.
- trafiłaś bardzo dobrze. Zapieckowy cię znalazł i przyniósł.
- ..........i jestem kotem?? - kotka przyglądała się sobie w szklanym blacie stolika.
- jesteś. jesteś bardzo ładnym troszkę zaniedbanym kotem. nie porównałaś czasem swojej sytuacji życiowej do jakiegoś kociego życia?? - spytała czarodziejka dobrze wiedząc że tak było.
- taaak...... pomyślałam że on...... on potraktował mnie jak działkowego kota!! - znowu kicia zaniosła się łkaniem.
- może jednak napij się kawy i opowiedz mi swoją historię. jeśli mam ci pomóc. Zapieckowy parzy magiczną kawę. koi nerwy. otwiera serca i umysły. - czarodziejka podsunęła szeroką białą filiżankę pod śliczny koci pyszczek.
kotka zaczęła chłeptać kawę i opowiadać.
- byłam kobietą. szczęśliwą. kochaną. miałam moją wymarzoną pełnię której tak długo szukałam: kochałam i byłam kochana. kilka lat powoli budowaliśmy nasze szczęście. nasz dom. szukaliśmy naszego miejsca w świecie. rzucało nas to tu to tam..... i było nam obojętne dokąd rzuci nas Los bo oboje uważaliśmy że najważniejsze że jesteśmy razem. i że razem poradzimy sobie ze wszystkim. - kotka pomlaskała jęzorkiem w kawie - dobra ta kawa.....
- przeszliśmy razem tak wiele. - kontynuowała swoją opowieść - ostatni rok był straszny.... dotknęło nas mnóstwo nieszczęść. bieda. bezdomność. zawiedzione zaufanie. a jednak przeszliśmy to wszystko. znaleźliśmy pracę. dom. wydawałoby się że wychodzimy na prostą. i nagle coś zaczęło się psuć.... - kotka w zamyśleniu znowu popiła kawy. - do kolejnego mieszkania przenosiliśmy się już skłóceni. nie potrafiąc się porozumieć. nawet nie wiedząc tak naprawdę o co się kłócimy. padały potężne słowa. wyzwiska. żadne z nas tego nie chciało a jednak to się działo......
- znowu urok czuję.... jakaś passa urokowa cholerra nadała.... - mruknęła czarodziejka.
- tak mi się wydawało. że to nie nasze. nie z nas wynika..... - miauknęła kotka - jednak stało się. on postanowił że nie będziemy już razem. ale nie wyprowadził się z naszego mieszkania. tylko przestał ze mną sypiać. przestał w naszym mieszkaniu sypiać. powiedział że jestem dorosła i dam sobie radę w życiu. że ludzie dorośli muszą sobie umieć poradzić. i on idzie teraz budować swoje nowe lepsze życie sam. beze mnie. bo się skończyło i "czasem tak bywa". jednak nigdy nie powiedział mi że mnie nie kocha..... i czasem przychodził. przyniósł mi coś do jedzenia. zrobił coś do picia. przyniósł kawę..... - pochłeptała.
- zachorowałam. nie było go gdy 2 dni leżałam z gorączką. zaczynało się zapalenie płuc. zmuszałam się żeby wstać. zrobić sobie herbatę. wziąć leki. gdy przyszedł było mu chyba głupio że mnie tak zostawił. ale nie powiedział nic. zniknął a gdy przyszedł przyniósł mi wkład do łóżka i skręcił łóżko. żebym nie chorowała na materacu na podłodze. wydawało mi się że chciał mnie znowu przytulić..... - łyk kawy zniknął w kocim pyszczku.
- dałam mu jedzenie. smsami rozmawialiśmy jak to ma przyrządzić. przypomniało mi się jak na samym początku.... gdy tak bardzo mnie kochał..... w podobny sposób robiliśmy razem placki ziemniaczane. i zamawiałam dla niego pizzę........ z ogórkami....... - kocia łza skapnęła do kawy.
- trzymałam się jakoś. dbałam o siebie. ubierałam malowałam. jednak czułam się coraz gorzej. zapalenie płuc sobie poszło ale bolało mnie serce. zrozumiałam że pęka. że tej sytuacji kochania-nie-kochania bycia-nie-bycia razem nie może znieść. - zamyśliła się na chwilę. jakby to co miała powiedzieć było bardzo trudne. cała ta historia była trudna. czarodziejka wcale się nie dziwiła i słuchała uważnie.
- kolejny raz przyszedł po pięciu dniach. przyniósł jedzenie. jednak ja czułam się już bardzo źle. poprzedniego wieczoru serce mi pękło już całkiem. płakałam długo i łkałam że nie mam już sił. że dłużej nie wytrzymam. zasłabłam w łazience..... rano było jeszcze gorzej. dowiedziałam się że umarł mały koteczek który był bardzo chory bardzo kochany i wszyscy chcieli żeby wyzdrowiał. i czułam się źle i płakałam i byłam słaba i widziałam że on widział że przejmował się że może nawet chciał przytulić powiedzieć że chce wrócić i czy może.......
już miałam mu powiedzieć żeby wrócił....... że przecież go kocham........ że takie życie mi się nie podoba. nie może tak być że jestem jak ten ukochany rozpieszczony domowy kot wystawiony na działkę. bo był w domu ale się znudził może firankę zniszczył może się okocił może napsocił i wystawia się go z domu. nie na ulicę. bo szkoda. może się coś stać albo ktoś inny sobie śliczną kicię zabierze. wystawia się na działki. tam sobie koty radzą. więc i ten domowy sobie poradzi. i odwiedza się go i przynosi jedzenie i sprawdza czy żyje bo..... ma się wyrzuty sumienia. bo jeszcze się kocha jednak tego kota........ bo...... nie ma się jednak odwagi wziąć go z powrotem do domu........ a ten kot kurrwa cierpi!! i wcale nie daje sobie rady!! chce do swojego domu!! do swojej rodziny!! serce mu pęka i umiera z każdą chwilą z żalu z tęsknoty z miłości!! - wykrzyczała swój żal kotka.
- .....i poczułam że dzieje się ze mną coś dziwnego.... ocknęłam się wśród ogródków działkowych. jako kot. i przede mną stał wielki czarny kocur. wystraszyłam się i go drapnęłam.......
- a on zabrał cię do jedynej osoby która może pomóc. tak uważa. ale podobno miłość jest ślepa - zaśmiała się czarodziejka - głaszcząc miękkie futerko.
- a dasz radę pomóc?? - miauknęła kotka.
- na razie sobie tu zostań w kociej postaci. jeśli twój mężczyzna nie odszedł tak naprawdę bo cię kocha i właściwie to nie chce żyć bez ciebie - to cię znajdzie. odczaruje i zabierze. ja daję ci ciepły kąt i kocią karmę.
- ale nie śpi w łóżku!! - krzyknął od strony kominka Zapieckowy brudnym od popiołu palcem drapiąc się po długim nosie. - zresztą..... ja już tam chyba słyszałem jakieś tęskne nawoływania. zdaje się że tej wścieklicy już ktoś szuka.
- no i niech sobie poszuka. potęskni. i dobrze zrozumie co warte życie gdy nie ma go z kim dzielić. gdy zniknie ktoś komu się ufa zwierza kogo się kocha. z kim kiedyś chciało się tworzyć rodzinę i to się udawało. to ot tak samo z siebie nie znika. a praca znajomi brak czasu..... to wszystko da się ogarnąć. o wiele łatwiej gdy ma się świadomość że ukochana "kocica" czeka w domu. z ciepłym jedzeniem. w ciepłym łóżku. jest się do kogo przytulić. - mówiła czarodziejka do zasypiającej kotki.
- jest taka słodka gdy się uspokoi..... popatrz.... - zwróciła się do dużego chłopaka.
- yhy.... jak śpi. wygląda na to że mamy kolejnego kota - mruknął Zapieckowy. - jak ją nazwiesz??
- EverythingSweet - odparła bez zastanowienia czarodziejka.
- kocham cię wiesz?? - zapytał on.
- wiem. - odpowiedziała ona.
i oboje pogłaskali czarno-białe futerko małej śpiącej kotki.
zdjęcie pochodzi od moich znajomych którzy całe swoje życie poświęcili i podporządkowali pomocy kotom. i czynią to z wielkim oddaniem i miłością. na zdjęciu najprawdziwsza działkowa kotka odłowiona do sterylizacji. śliczna ale dzika. jednak dla jej urody zdecydowałam dedykować jej bajkę. tyle mogłam podarować od siebie.
jeśli ktokolwiek z Czytelników zechce wesprzeć Magdę i Tomka w ich działalności - oto przydatne linki:
każdy grosz się liczy a ja bardzo bardzo dziękuję!!
fot:Magda Skrobosz
tu?? urok który poplątał im języki. nagle przestali się dogadywać. rozumieć. mimo że mówili jak dawniej. że starali się przegadać i wyjaśnić wszystko jak dawniej. ale doopa. dobrze że jestes ystin :)
OdpowiedzUsuńale ten urok to sam z siebie? czy ktoś jednak pomógł... może ja skrzywiona jestem i wszędzie widzę ktosi ( ktosie ;-))
OdpowiedzUsuńnie jesteś skrzywiona. dobrze widzisz.
OdpowiedzUsuńsam to się bałagan robi (porządek powinien brać z niego przykład i też się sam robić)
do uroku bezwzględnie potrzebny jest ktoś. i to baardzo źle życzący. baaaaaardzo.