niedziela, 25 marca 2012

impreza na szklanej górze

dance with me babe
fot.Dora
myślicie że na szklanej górze w domku z zielonymi okiennicami jest zawsze tak spokojnie??
że tylko KotZapieckowy tam rozrabia??
albo że z czarodziejką walczyka tańczą??

no to patrzcie!! ;)



piątek, 23 marca 2012

poranione dłonie i kocie łapki i strumienie łez

oparami czarodziejskich wywarów spowity las
fot. by Hann

gdy czarodziejka udała się na Bardzo Lesistą Górę warzyć wraz z innymi czarodziejkami i czarownicami eliksiry magiczne wymagające zebrania ogromnej mocy czarodziejskiej - KotZapieckowy został w domku na szczycie szklanej góry i każdego dnia wypatrywał powrotu czarodziejki. nawet nie to że nudził się bez niej. przecież koty mają zawsze mnóstwo zajęć niezwykle atrakcyjnych. lub potrafią przespać niesprzyjający ich emocjom czas. KotZapieckowy po prostu.... tęsknił. codziennie bardziej. aż mu futerko drgało nerwowo na grzbiecie i pomrukiwał.
właściwie to zrzucił już co było do zrzucenia. zjadł co było do zjedzenia. myszy przegonił. popielicy nie. popielicę straszyć czarodziejka zabroniła. ale pająki pogonił. nie będą mu czarodziejki straszyć. poza tym ona tak strasznie krzyczy na widok pająka..... po co ma jej wrzask drażnić kocie uszy...??
powędrował Kot do kuchni. w misce chrupki przebrane. zostały tylko te których nie lubił za bardzo. zajrzał do lodówki - tylko światło i przeciąg. "przynajmniej wiem że prąd jest..." - pomyślał i zajrzał do spiżarni. znalazł puszkę pierników co to je czarodziejka na Boże Narodzenie napiekła. pogryzając piernika z lekka przepieprzonego wspomniał z rozrzewnieniem jak to pomagał jej ciasto zagniatać. a potem trzeba było futro z mąki wytrzepywać i łapy ciastem oblepione myć. przewędrował przez cały domek sprawdzając czy ślady dziewczyny są ciągle na swoim miejscu. jej kapcie. sweter. kubeczek ulubiony. dotarł do sypialni. rozrzucona pościel ciągle pachniała nią. zwinął się w kłębek. aż trudno uwierzyć że wyszła z domu przedwczoraj zaledwie. na szczęście jutro wraca. jeszcze tylko przetrwać tę noc. tę jedną noc jeszcze. tak rozpaczliwie pusty jest domek na szklanej górze bez niej. tak boleśnie puste pokoje. tak zimne łóżko. nos wtulił w jej podusię i zasnął wzdychając ciężko. "czarodziejko wróć....."
nie mógł dospać. ledwie świt zaczął się przebijać przez mrok nocy KotZapieckowy otworzył oczka zielone szeroko. co kot wyskoczy pognał przed dom oczekiwać z różą w zębach przybycia właścicielki domku. i właścicielki jego serca - uświadamiał sobie coraz mocniej.
chyba przysnął czekając tak intensywnie bo obudziło go dotknięcie jej policzka na jego kociej mordce. chwycił Kot z nagła rozbudzony różę i podsunął ją czarodziejce. chyba z lekka wyspał się na kwiatku ale co tam.... ona na pewno doceni gest. lubi kwiatki. a róże są jednymi  ulubionych. czarodziejka wyciągnęła rękę po kwiatek a Kot zamarł wówczas w przerażeniu: jej dłonie wyglądały jak po walce z edwardem nożycorękim. skóra wyschnięta spierzchnięta pełna drobnych krwawiących ranek i zaschniętych strupków.
- boli?? - zapytał.
- bardzo.... - szepnęła czarodziejka i schowała dłonie w szalik. jeden z tych którymi obdarowywała znajomych Czarna Dama.
- teraz ja ci pomogę kochana - mruknął Kot i powędrował poszukać właściwych maści. co się dało pozgarniał do koszyczka i przytaszczył do salonu gdzie w fotelu zwinięta w kłębek siedziała czarodziejka. na stoliku stał już kubek kawy. "jak ona materializuje tę kawę że zawsze ma ją przy sobie??" zastanowił się mocując się z pokrywką słoiczka z kolejną maścią co to na papierku napisane miał "gdy płyn do naczyń okaże się zbyt żrący a naczyń stanowczo za dużo". nabrał łapą solidną porcję maści i zaczął smarować czarodziejkową dłoń. szczypało. czarodziejka starała się znosić to dzielnie ale ból był silniejszy. łzy płynęły po policzkach. kapały na kocie futro.
"te łapki tak drobne. delikatne. czułe. pełne czarów i miłości i ciepła. jak bardzo muszą teraz cierpieć..." - myślał KotZapieckowy a jego łzy spływały na dłonie dziewczyny. ze zdziwieniem Kot zauważył że gdzie jego łza skapnęła na zniszczoną skórę - to miejsce natychmiast się goiło.... płakał więc Kot żałośnie nad zbolałymi łapkami czarodziejki a one się goiły. gładził jej dłonie delikatnie kocią łapą. miział futrzastymi policzkami. zlizał z jej twarzy ostatnie łzy bólu. zasypiała.
"czekając na czarodziejkę"
KotZapieckowy kredką Jarka Sieklickiego nakreślony
"jestem tam myślami z tobą. nie jesteś sama. nie musisz dźwigać tego na barkach sama. zabieram smutek złość żal. daję w zamian ciepło uśmiech oparcie nadzieję pomoc choćby słowem. cicho mruczę zwinięty koło twojej głowy odganiając koszmarki z twoich snów. śpij czarodziejko. ja czuwam."

poniedziałek, 19 marca 2012

Rycerz Wielkiej Mocy Rycerskiej i czarodziejkowa magiczna recepta


podczas gdy wymęczony rozdłubywaniem problemów swojego związku z Czarną Damą Rycerz Wielkiej Mocy Rycerskiej odpoczywał w salonie – w kuchni czarodziejka z KotemZapieckowym opracowywali lekarstwo dla niego.
czarodziejka starannym ładnym aczkolwiek niezbyt nieczytelnym pismem za pomocą pióra wiecznego spisywała dokładne wskazówki co powinien czynić Rycerz by jego Czarna Dama przestała zanikać
i wróciła do swej zwykłej postaci. Kot zaś z wielkim oddaniem poświęcił się ogryzaniu chwościków u czarodziejkowych domowych balerinek. gdy wreszcie udało mu się odgryźć jeden z nich czarodziejka skończyła pisać.
- Kocie mój idź do pracowni i przynieś mi proszę proszek szczęśliwej odmiany losu – zwróciła się do zwierza.
– a to pomaga?? – zapytał dyskretnie wypluwszy odgryziony chwościk. – ten który dałaś Czarnej Damie na torcie został pożarty przez Homolupusa.
- no przecież Rycerz osobiście przybył po poradę prawda?? Powiedzmy że posypując tort oprószyłam też nieco Czarną Damę – mrugnęła do Kota figlarnie czarodziejka.
- aaaa!! to po co był tort z proszkiem??
- dla Homolupusa.  wiedziałam że grasuje w okolicy i poluje usilnie na ten proszek.
- czemu nie przyjdzie do nas?? – dociekał Kot.
- jeszcze się boi. idź już proszę po ten proszek. wieczór się zbliża a chcę by ten Rycerz spędził już ze swoją Damą.
KotZapieckowy podskakując iście po kociemu udał się do pracowni. nadal bardzo lubił buszować wśród słoiczków i buteleczek z tajemniczymi ingrediencjami ale starannie unikał wysypywania na siebie czegokolwiek pomny przygody z proszkiem niewidzialności. w końcu nigdy nic nie wiadomo co mógłby tym razem na siebie wysypać a wolał nie zmienić się na przykład w żabę.  „czarodziejka kocha koty a żab może się brzydzić. a już pająków boi się panicznie….” - tak rozmyślał Kot szukając proszku
o który prosiła czarodziejka. gdy dostarczył go jej – ta z karteczką naskrobaną pilnie przez siebie lekko drapiącym piórem oraz ze słoiczkiem w garści poszła do salonu. tam zwinęła się wygodnie w kłębek
w fotelu i zagadnęła budzącego się ze snu Rycerza Wielkiej Mocy Rycerskiej:
- co pokochałeś w Czarnej Damie??
- prawdę. prawdziwość uczuć. szczerość słów. ciepło i siłę. kobiecość. kruchość i delikatność. prawdę jej serca duszy i ciała – bez zastanowienia odpowiedział Rycerz.
- a ona w tobie pokochała męską siłę i uczuciowość. połączenie macho i romantyka. takiego ciebie potrzebuje. silnego i wrażliwego. gdybyś od niej odszedł pękłoby jej serce. i moje czary ani cement nic by nie pomogły. – nabrała powietrza by mówić dalej. - masz szczęście że związałeś się z istotą magiczną mój drogi. każda zwykła kobieta uciekłaby od ciebie z histerycznym wrzaskiem. a Czarna Dama ma siłę by cię kochać. znosić twoje humory i niehumory. znasz to powiedzenie – gdy wzlatuję – chwyć się mnie – gdy upadam – podnieś. to ona. ale i ty dla niej musisz być tym samym. to elf
w czołgu – uśmiechnęła się do Rycerza sięgając do miseczki napełnionej mieszanką studencką. KotZapieckowy pilnie obserwował jak zgrabnie metodą bezwzrokową wynajduje orzechy nerkowca
i wsuwa je do ust. wiedział że te lubi najbardziej i ciągle zastanawiało go dlaczego dziewczyna kupuje mieszankę skoro mogłaby same nerkowce. („bo lubię czasem i rodzynki a orzechy brazylijskie są bardzo zdrowe Kocisko moje…” – posłała mu w odpowiedzi myśl czarodziejka)
- moja droga czy ty masz jakiś związek z tym różowym abramsem którym od pewnego czasu jeździ moja żona?? – wtrącił pytanie Rycerz.
- ja jej tylko poleciłam dobrego lakiernika – roześmiała się czarodziejka – całą resztę rzecz jasna Licho nadało. i to bardzo dobrze że o Czarnej Damie znowu mówisz „żona”. ona to czuje. czuje sercem duszą ciałem. czuje prawdziwość i ciepło twoich słów i czynów. znowu czuje bijące od ciebie ciepło.
- więc jaką masz dla mnie jeszcze radę czarodziejko??
tylko miłość odda ci barwy Czarna Damo......
- musisz oddać Czarnej Damie wszystkie najlepsze uczucia. nie możesz obdzielać nimi innych osób. choćbyś chciał być dla nich najmilszy w świecie. nie. wdrukuj sobie w głowę i serce afirmację „zajmuję się teraz tylko moją kobietą”. nie pozwól żadnej innej zwracać się do siebie „kochanie” „kotku” i tym podobnie. potrafisz być stanowczy i zabronić. to ci wcale nie jest potrzebne bo właściwie kochana Czarna Dama odda ci każdą czułość w dwójnasób. to jest tak samo jak z przepływem energii. Kot może ci to wyjaśnić bliżej. już wie. – czarodziejka zignorowała wrogie spojrzenia jakim obrzucili się panowie. – a przypomnij sobie mój drogi legendę o rycerzu z chojnika. jedynym któremu się udało spełnić żądanie królewny. co go chroniło. pamiętasz?? on nie jechał by zdobyć kolejną kobietę. on jechał zwyciężyć po raz kolejny wspierany przez swoją kobietę. zwyciężał dla niej i dzięki niej. macie tak samo.
Czarną Damę obsypuj tonami czułości. całuj przytulaj i kochaj. bez opamiętania. jej nie da się zagłaskać. nie czekaj aż „złapiesz klimat”. to jest lekarstwo dla niej i MUSISZ je mieć. a i tobie też pomoże. zapewniam cię. przypomnij sobie co się dzieje gdy ona cię całuje. po prostu – poddaj się temu.
tu masz karteczkę ze szczegółowymi zaleceniami – podała zwitek Rycerzowi. – i idź już. twoja kobieta czeka. pewnie już się martwi . my tak mamy – mrugnęła do Rycerza porozumiewawczo.
- dziękuję ci Hann – Rycerz wziąwszy karteczkę odwrócił się do wyjścia. wtedy czarodziejka dmuchnęła na niego mgiełką proszku szczęśliwej odmiany losu.
dojechawszy przed dom w którym mieszkali z Czarną Damą Rycerz Wielkiej Mocy Rycerskiej wyjął
z kieszeni swojej ramoneski karteczkę otrzymaną od czarodziejki. „nasza recepta” – uśmiechnął się do siebie. rozprostował ją i przeczytał jej zalecenie: „KOCHAJ JĄ. ile serca ile sił – kochaj.”

sobota, 17 marca 2012

i przybył Rycerz Wielkiej Mocy Rycerskiej do czarodziejki...


czarodziejka łapała pierwsze promienie wiosennego słońca odświeżając swoje piegi gdy z cichym pomrukiem silnika zajechało przed domek na szklanej górze lśniące czerwone porsche. cabrio rzecz jasna.
czytając w duszy... fot. by eMcE
- witaj czarodziejko – powitał ją Rycerz Wielkiej Mocy Rycerskiej wysiadając zgrabnym skokiem
z samochodu.
- masz pedalskie autko – mruknął KotZapieckowy nieprzyjaźnie do gościa.
- to przyjaciel Kocie – mitygowała zwierza czarodziejka.
- dupek – orzekł Kot i z godnie zadartym ogonem wkroczył do domu u boku czarodziejki.
ta z westchnieniem gestem zaprosiła gościa do saloniku.
- problem jest… - odezwał się Rycerz opadając na kanapę bezsilnie aż biedna jęknęła sprężynami.
- ej!! delikatnie!! to moja kanapa!! – prychnął kot.
- twoja to jest kuweta sierściuchu – odparował Rycerz.
- PHHHHH – prychając wrogo KotZapieckowy szykował się już z pazurami do skoku na wroga.
- spokój chłopaki – osadziła ich czarodziejka wnosząc trzy kubki z kawą. – Kocie Rycerz przybył na zabieg. nie musisz prezentować zazdrości. komu mleka do kawy?? – zapytała.
- poproszę – odezwał się Rycerz.
- koty po mleku mają sraczkę – objaśnił z wyższością Kot.
- znaczy – ty podziękujesz Kocurrku?? – uśmiechnęła się do nadętego Kota czarodziejka podsuwając mu szeroki kubek pod nos.
ten już bez komentarzy zaczął chłeptać ze smakiem swoją kawę. po chwili rozległo się jego zadowolone mruczenie.
- to co z tym twoim problemem Rycerzu?? dłubiemy?? – zwróciła się czarodziejka do gościa. bo ona słynęła z rozdłubywania problemów. był to czasem bardzo bolesny zabieg ale zwykle docierała do sedna sprawy i wtedy już z łatwością sporządzała skuteczne lekarstwo.
- dłubiemy. bez znieczulenia. – zdecydował Rycerz.
- jesteś pewien?? – w odpowiedzi mężczyzna tylko skinął głową. – ok. nie będę cię oszczędzać. dajesz – zachęciła go czarodziejka zapaliwszy cienkiego mentolowego papierosa a Rycerz nabrawszy tchu głęboko zaczął mówić:
- moja Czarna Dama zanika. przestała jeść. przestała śpiewać. przestała tańczyć. nawet się nie uśmiecha. przygasa. codziennie jest jej mniej. już jest niemal przezroczysta. to trwa od jakichś 2 miesięcy….
- to twoja wina – wypaliła czarodziejka.
- moja?? – zdziwił się Rycerz.
- tylko i wyłącznie. chciałeś bez znieczulenia. za późno na zmianę decyzji. dłubiemy dalej czy zostajesz z tą zadrą w sercu??
- a dasz radę pomóc?? – zapytał cicho zmartwiony Rycerz.
- dam – padła zdecydowana odpowiedź.
- ufam ci Hann. bierz się do roboty i nie zważaj na mój ból. jeśli to moja wina – tym bardziej.
- dobrze – i patrząc przez oczy Rycerza w jego duszę czarodziejka zaczęła zabieg. – właśnie te 2 miesiące temu Czarna Dama dostała trudne zadanie opanowania przepotwornego upiora. miałeś jej w tym pomóc. i co wówczas zrobiłeś?? spałeś sobie do późna mimo jej próśb o pomoc. upiór o poranku był szczególnie uciążliwy. a ty twierdziłeś że Czarna Dama naciska na ciebie. no i byłeś zajęty „byciem miłym” dla tych tam… samotnych i zagubionych. ona dotąd nie rozumie po co ci to było. zarobek żaden. w każdym razie nie taki jak za utemperowanie smoka. poza tym „zawodowo” miałeś dobre słowo dla każdej pani. a dla swojej Czarnej Damy co miałeś?? wrzask. taki że nawet tu było słychać.
- dlaczego wtedy nie przyszłaś?? – przerwał czarodziejce Rycerz.
- bo nie wolno mi interweniować. mnie trzeba wezwać i poprosić o pomoc. nie dość że mnie nie wezwałeś to gdy Czarna chciała to zrobić wmawiałeś jej że umarłam.
rycerz zwiesił głowę i szepnął:
- boli… ale mów dalej. jeśli to ma jej pomóc….
- ma wam pomóc. jeśli ci na niej zależy.
- bardzo mi na niej zależy. dłub….
- mój drogi…. masz taki męski rycerski urok i urodę…. Kocie!! nie prychaj zazdrośniku!! nie drap mnie!! mówię o Rycerzu Wielkiej Mocy Rycerskiej obiektywnie!! – czarodziejka delikatnie wyczepiła czubki kocich pazurów z pończochy. Kot z zainteresowaniem śledził lecące oczko. pacnął je łapką. spodobała mu się sprężystość uda czarodziejki. ta pogładziła kocią łapę i zwróciła się do Rycerza wracając do tematu:
- możesz zdobyć każdą kobietę. wiele się na to łapie. pozwoliłeś innym kobietom na czynienie sobie awansów. na wyznawanie ci miłości.
- ja… nie chciałem… - bąknął Rycerz.
- może. ale Czarna Dama zwymiotowała niemal każdego smsa jakiego dostałeś od „samotnych i zagubionych”.
- pracowałem. to była tylko moja praca… - próbował tłumaczyć.
- pracowałeś pracowałeś…. – prychnęła czarodziejka. – pamiętasz tę panią doktor z którą zerwałeś bo w święta miała czas dla pacjentów - bo zawsze miała czas dla pacjentów - a dla ciebie nie potrafiła go znaleźć?? zrobiłeś dokładnie to samo Czarnej Damie.
- ała – jęknął rycerz.
- budziły ją te cholerne smsy. telefon dzwoniący nocami. kiedyś jej powiedziałeś że tylko jej wolno budzić cię nocnymi smsami i telefonami. a teraz robiłeś jej awantury że ciebie budzi skargą że ją budzą te smsy i dzwonki. ona znała treść wielu z tych smsów. no… trochę pomogłam. przerażały ją. a ty jej wkręcałeś że sobie to wymyśliła. że ma urojenia. obsesję. sugerowałeś chorobę psychiczną.
- ał – krzyknął Rycerz głośniej. – boli!!
- bez znieczulenia…. – przypomniała czarodziejka i ciągnęła dalej – przestałeś mówić że ją kochasz. przestałeś przytulać i całować. gdy o to prosiła albo próbowała się przytulić wrzeszczałeś że nie na tym życie polega. że macie problemy. nie słuchałeś wyjaśnień że twoje czułości dodają jej sił by walczyć z przeciwnościami waszego losu. Dziwisz się że przestała jeść??
kolejny jęk bólu wydarł się z gardła rycerza.
- najgorsze działo się w nocy. gdy spałeś. wtedy gdy zwykle miała pełen dostęp do ciebie a ty ją czule przytulałeś – teraz straciłeś świadomość spania z nią. nie tylko odpychałeś. nie tylko ziębiłeś i odmawiałeś ogrzania własnym ciepłem.  kopałeś i biłeś. aż wyrzuciłeś ją z waszego wspólnego łóżka. darłeś jej duszę na strzępy. każdym słowem wbijałeś nóż w serce. deptałeś wszystko w co wierzyła. niszczyłeś co w tobie kochała. okazywałeś się być straszliwą egoistyczną świnią.
teraz już Rycerz płakał z bólu.
jednak zabieg należało przeprowadzić do końca więc czarodziejka nabrawszy tchu wbijała kolejną szpilkę słów gorzkiej prawdy w serce Rycerza:
- ona była gotowa naprawdę odejść. żeby ochronić siebie i wasze dziecko przed jeszcze większym cierpieniem później. a przynajmniej by dać ci czas na przemyślenie waszego związku i zdecydowanie co z wami dalej będzie. dałeś jej najpotworniejszy możliwy prezent walentynkowy. ona już po sobie w twoim życiu sprzątała. swoim sposobem – przy pomocy bomby.
- zawiodłem?? - ni to zapytał ni stwierdził Rycerz.
- Czarna Dama nie miała takiego poczucia. była zszokowana twoim zachowaniem. jak każda niemal kobieta uważała że to ona zawiniła. że czegoś w związku z nią ci brakuje. że czegoś daje ci za mało. że okazuje się nie tym co sobie wymarzyłeś. co wymyśliłeś. że to ona jest nie taka jaką naprawdę chciałeś.
- skoro więc jestem takim dętym palantem to dlaczego oświadczyła mi się 29tego lutego?? – wyszeptał Rycerz.
- bo cię kocha idioto…. bo płakałeś gdy pakowała torbę. bo wtedy wreszcie przestałeś na nią krzyczeć.  a do tego podjąłeś najsłuszniejszą możliwą decyzję: „gdziekolwiek byle razem”. ale to dopiero początek terapii.
- znajdziesz lekarstwo?? Hann…?? ratuj ją…. ratuj NAS.
- bez trudu. a teraz odpocznij. rozdłubywanie wyczerpuje. – powiedziała czarodziejka zostawiając Rycerza na kanapie. – chodź mój Zapieckowy. pomożesz mi sporządzić lekarstwo. – zwróciła się do wielkiego czarnego kota.
- głupek…. straciłby swoją miłość. ja ci tego nie zrobię – mruczał KotZapieckowy ocierając się o nogi czarodziejki.
ta poklepała koci łeb delikatnie i westchnęła tylko.


sobota, 10 marca 2012

czarodziejkowe rozterki i Stara Wiedźma w Zaświatach

pod wpływem dobroczynnego wpływu czarodziejki KotZapieckowy wracał do emocjonalnej formy. ona czuła też coraz bardziej jego powracanie do męskiej postaci. może tego już chciał. może był już gotowy. a może po prostu zakochał się w niej i dla niej chciał być mężczyzną. i to nastręczało już problem. bo gdyby po prostu chciał wrócić do człowieczej postaci bo po prostu wyzdrowiał i gdyby wówczas odszedł ze szklanej góry do swojego świata - to byłby już właściwie na to gotów. jeśli jednak zakochał się w czarodziejce to zastanawiała się czy jest także gotowy na nowy związek. do tego z istotą magiczną. może jak każdy jej podopieczny przywiązał się do jej ciepła i serdeczności. było to bardzo swoiste docenienie jej leczniczych umiejętności......
kochała Kota bo mruczał i grzał. kochała człowieka w Kocie bo mówił mądrze i.... kochał. kochał i Kotem i człowiekiem. mężczyzną.....
co robić?? - pytała samą siebie spoglądając na KotaZapieckowego drapiącego się usilnie za uchem i pod obróżką z dzwoneczkiem.
- na początek zdejmij mi to paskudztwo. denerrwuje mnie potwornie!! i nie zastanawiaj się czy mnie zapchliło. żadnej pchły nie złapałem!! - złościł się Kot odpowiadając na niezadane głośno pytania. bo przecież umiał czytać w jej myślach. zakochani tak mają ;) - i idź do Starej Wiedźmy. ona ci poradzi.
- skąd wiesz o Starej Wiedźmie Kocie??
- to moja Babcia.
hmm.... - pomyślała czarodziejka. Stara Wiedźma - babcią KotaZapieckowego?? to wiele wyjaśnia.
- dobrze Kocisko. pójdę. tylko wyprawa na Tamten Świat może trochę potrwać. zaopiekuj się Lichem nim wrócę. licho ostatnio wygląda. może zmuś je do łykania tranu?? - i przytuliwszy koci łeb czule - zniknęła.
- ty nie hmykaj tylko się szybko wracaj do domu. źle mi bez ciebie. a o Licho się nie martw. - mruknął Kot do jej znikającej postaci.
na Tamten Świat nie było daleko ale dość trudno tam się dostać. istoty magiczne mają tam wstęp choć raczej niechętnie z niego korzystają. przejście jest dość bolesne i wyczerpujące. jednak... czego się nie robi dla własnego szczęścia??
Stara Wiedźma troskliwie zajęła się wyczerpaną czarodziejką. także dlatego że jej ból dotkliwie odczuwał KotZapieckowy który pozostał na szklanej górze.
usadziła dziewczynę w fotelu okryła kocem i w dłoń wcisnęła kieliszek z solidną porcją koniaku.
- chlapnij sobie dziecko. to pomaga po trudach podróży. - poradziła uśmiechając się do czarodziejki. - nareszcie jesteś. już czas.
nie musiała wiele opowiadać czarodziejka Starej Wiedźmie. ta wszystko wyczytała w twarzy i oczach dziewczyny. znała też przeszłość i miała wgląd w przyszłość. no i przecież naprawdę była babcią Kota.
nalała czarodziejce kawy do filiżanki i powiedziała:
- możesz Kotu przywrócić ludzką postać. ale odzyska wówczas także wszystkie swoje ludzkie przywary. jako mężczyzna będzie cię kochał ale nikt nie zapewni ci że na zawsze. codzienność zapuka do waszych drzwi. pojawiać się będą zwykłe ludzkie troski i problemy. a także poważniejsze kłopoty. żeby nie zniszczyły waszego związku i nie zabiły miłości potrzeba będzie wiele sił i pracy. czasem nawet nie waszej wspólnej a tylko twojej. czy masz na to siły?? czy jesteś gotowa??
z kotem miałabyś spokój. kochałby bezwzględnie bo kocia miłość jest trwała i wierna. jako kot on sobie ciebie wybrał.  no dobrze.... trochę mu pomogłam dokonać wyboru. ale pamiętaj że znam przyszłość..... a to oznacza że jesteś jedna jedyna już na zawsze.ale byłby już na zawsze tylko kotem. nigdy nie poczułabyś dotyku i pieszczoty mężczyzny jaki kryje się teraz w kociej postaci. znikłoby nawet to co czujesz teraz. gdy na przykład z nim tańczysz. nigdy też kot nie dopuściłby do ciebie innego mężczyzny. będzie nieufny. zazdrosny. podrapie i pogryzie każdego który się do ciebie zbliży. będziesz tylko ty i twój Kot. bezwzględnie twój ale tylko kot. musisz wybrać czego pragniesz najbardziej czarodziejko. - westchnęła nasłuchując pytań kłębiących się w głowie gościa. - nie. nie ryzykujesz utraty swej mocy. tylko przy mężczyźnie będzie ci trudniej bo będziesz musiała czasem jemu oddać część swych sił. a gdy kochasz jest ciężej. łatwo ci pomagać i radzić innym bo ich problemy wprawdzie emocjonalnie odczuwasz ale nie mają one do ciebie głębiej dostępu. jego kłopoty smutki i złości będziesz czuć jak swoje własne. a nawet silniej. związani będziecie uczuciami bardzo mocno. oboje będziecie czuć jak jedno. staniecie się jedną duszą w dwóch ciałach. już czujesz i wiesz jak to działa. macie niezwykły dar - miłość. jesteście naprawdę połówkami tej samej pomarańczy. ale dopasowanie tych drobnych cząstek w środku owocu może być bolesne. jeśli nie będziecie sobie łagodzić tego bólu wzajemnie - on zabije waszą miłość. zabije wszystko dobre między wami. 
trudna droga przed tobą czarodziejko. przed wami.
masz swojego Stwora Magicznego. takiego jak ty. co wybierasz?? chcesz Kota z którym będzie łatwo ale nie da ci wszystkiego czego pragniesz czy Mężczyzny z którym czasem będzie trudno ale osiągniecie waszą wymarzoną Pełnię.
- ale ty znasz przyszłość Wiedźmo.... - czarodziejka spojrzała głęboko w szarozielone oczy Wiedźmy. ten sam kolor.... - przemknęło jej przez myśl. - ten sam kolor oczu ma Zapieckowy..... hm.....
- znam kochanie. ale powiedziałam ci już wszystko co mogłam. mam jednak coś dla ciebie - uśmiechnęła się i podała czarodziejce świecę. piękną nową z pachnącego kremowego wosku. - oświetli wam drogę przez życie. pomogę gdy zajdzie potrzeba. idź już. czas wracać.
- kocham was moje dzieci. - szepnęła do zagłębiającej się w chłodnej mgle czarodziejki.  
 

- jesteś wreszcie.... tęskniłem.... - mruczał KotZapieckowy do stojącej w drzwiach przemarzniętej i szczękającej zębami czarodziejki.
- tam jest strasznie zimno Kocie.... strasznie.... na szczęście mieszkańcy Tamtego Świata nie czują tego zimna..... ale ja zamarzam.....
- zaraz cię ogrzeję - Kot naciągnął koc na czarodziejkę i ułożył się wygodnie wzdłuż jej boku. błogie ciepło ogarnęło jej ciało. usypiając spojrzała na podarowaną przez Starą Wiedźmę świecę stojącą na stoliku.
błysk.... - jasny ciepły płomyk pojawił się znienacka.
- Stara Wiedźma... - pomyślała czarodziejka.
- Babcia - uśmiechnął się KotZapieckowy.