czwartek, 16 lutego 2012

Kocia opowieść

leżąc na stole w pracowni czarodziejki Kot opowiadał. a ona słuchała i przeglądała ofertę internetowego sklepu dla zwierzaków. bo Kot na razie nie dostał nawet imienia tylko jako kuwetę pudełko po wysokich kozaczkach na szpilce. jadał z czarodziejką z jej talerzyka w kwiatuszki. podpijał jej kawę z kubeczka z czego ona bardzo się śmiała bo tak figlarnie na nią spoglądał. hmmm... sama już nie pamiętała od jak dawna nie śmiała się tak serdecznie ani nie było jej tak ciepło jak teraz gdy zasypiała przytulona do mruczącego wielkiego czarnego kota.......
Kot odpoczął i wydobrzał po swej nocnej przygodzie i zdecydował się opowiedzieć czarodziejce swą historię.
czarodziejko - zaczął z głębokim westchnieniem - byłem człowiekiem. mężczyzną. kochałem kobietę. bardzo. ale ona przestała mnie kochać i wyrzuciła z domu. zabrałem swoje rzeczy i wyszedłem w noc.
Hanno.. zdechłem wtedy na skrzyżowaniu.. umarłem.. zmarznięty i przemoczony.. łzy mi marzły na twarzy.. poważnie. siedziałem pod murem i wyłem. facet.. kurwać.. na co dzień twardy, męski, z ambicjami, celami w życiu, marzeniami.. wył jak dziecko. 
zdążyłem pomyśleć że tamta kobieta potraktowała mnie jak zwierzę i czuję się jak wyrzucony w noc kot a poczułem że coś dziwnego dzieje się z moim ciałem. nie bolało ale było dziwne. coś się we mnie kotłowało. kurczyło. ocknąłem się jako kot. czarny kot. siadłem sobie w kącie i mokłem dalej w deszczu i śniegu. fajnie. mało tego że bezdomny to jeszcze kot.
i wtedy przypomniałem sobie ogłoszenie "czarodziejka - usługi dla ludności" które wpadło mi w ręce jeszcze gdy byłem człowiekiem. było tam jej zdjęcie. biło od niej ciepło. takie dobre serdeczne ciepło. przemknęło mi przez kocią głowę że ona mogłaby mi teraz pomóc. ochronić mnie. tylko jak do niej trafić?? w ogłoszeniu nie było adresu. tylko mail. jak kot ma napisać maila?? i ja nie potrzebowałem jej literek ani porady. pragnąłem jej ciepła. na zdjęciu tak podobały mi się jej dłonie. chciałem poczuć ich dotyk.
fioletowego pojęcia nie miałem gdzie jej szukać więc tylko jęknąłem "do LICHA...". wtedy pojawił się przy mnie jakby znikąd dziwny stworek. podskakiwał i chichotał.
- hejka Kocie. wołałeś mnie. - zagadał stworek.
- a co ty jesteś do Licha?? - zapytałem.
- no Licho właśnie. do usług. po co mnie wzywałeś??
- chciałbym trafić.... - zacząłem niepewnie ale Licho mi przerwało.
- wiem wiem.... do czarodziejki. tej rudej ze szklanej góry. co ma małe dłonie i barek pełen łiskaczy. 
- nnoooo... chyba ta.... - jąkałem się niepewny czy mogę temu czemuś zaufać. sprawa wydawała mi się licha.... - wieesz.... zielone oczy.... ciepełko..... usługi dla ludności..... - plątałem się w zeznaniach.
- ta ta..... - westchnęło Licho. - każdy stwór magiczny z pękniętym sercem do niej ciągnie. czy wiesz czego od niej chcesz?? muszę to wiedzieć zanim cię do niej zabiorę.
- ja.... ja nie wiem.... tylko mnie do niej zabierz.... Licho.... proszę.... - wyszczękałem przez zamarzający pyszczek.
- Licha sprawa - burknęło Licho. - zaniosę cię kocie do czarodziejki. tylko biada ci jeśli zrobisz jej krzywdę. bo będzie z tobą naprawdę lichutko. 
wtedy chyba zemdlałem. z zimna. ze zmęczenia. z bólu.
- nie Kocie.... - przerwała czarodziejka - przykro mi ale to Licho palnęło cię w łeb żebyś nie poznał drogi na szklaną górę. Licho dba o mnie. może w nieco dziwny sposób ale bardzo dba. bo jeśli zginę ja to i jego los będzie przesądzony. taka licha sprawa. - smutno uśmiechnęła się czarodziejka do Kota. - a teraz czas spać.
wzięła Kota pod pachę i drewnianymi schodkami powędrowała do sypialni. czarodziejka zasypiała z nosem wtulonym w futerko na kocim karku a Kot mruczał zadowolony.
grzali się wzajemnie i oboje czuli się szczęśliwi.

1 komentarz:

  1.  a bo widzisz Żabo - Licho miało w tym sFFój biznesik ;)

    OdpowiedzUsuń