sobota, 17 marca 2012

i przybył Rycerz Wielkiej Mocy Rycerskiej do czarodziejki...


czarodziejka łapała pierwsze promienie wiosennego słońca odświeżając swoje piegi gdy z cichym pomrukiem silnika zajechało przed domek na szklanej górze lśniące czerwone porsche. cabrio rzecz jasna.
czytając w duszy... fot. by eMcE
- witaj czarodziejko – powitał ją Rycerz Wielkiej Mocy Rycerskiej wysiadając zgrabnym skokiem
z samochodu.
- masz pedalskie autko – mruknął KotZapieckowy nieprzyjaźnie do gościa.
- to przyjaciel Kocie – mitygowała zwierza czarodziejka.
- dupek – orzekł Kot i z godnie zadartym ogonem wkroczył do domu u boku czarodziejki.
ta z westchnieniem gestem zaprosiła gościa do saloniku.
- problem jest… - odezwał się Rycerz opadając na kanapę bezsilnie aż biedna jęknęła sprężynami.
- ej!! delikatnie!! to moja kanapa!! – prychnął kot.
- twoja to jest kuweta sierściuchu – odparował Rycerz.
- PHHHHH – prychając wrogo KotZapieckowy szykował się już z pazurami do skoku na wroga.
- spokój chłopaki – osadziła ich czarodziejka wnosząc trzy kubki z kawą. – Kocie Rycerz przybył na zabieg. nie musisz prezentować zazdrości. komu mleka do kawy?? – zapytała.
- poproszę – odezwał się Rycerz.
- koty po mleku mają sraczkę – objaśnił z wyższością Kot.
- znaczy – ty podziękujesz Kocurrku?? – uśmiechnęła się do nadętego Kota czarodziejka podsuwając mu szeroki kubek pod nos.
ten już bez komentarzy zaczął chłeptać ze smakiem swoją kawę. po chwili rozległo się jego zadowolone mruczenie.
- to co z tym twoim problemem Rycerzu?? dłubiemy?? – zwróciła się czarodziejka do gościa. bo ona słynęła z rozdłubywania problemów. był to czasem bardzo bolesny zabieg ale zwykle docierała do sedna sprawy i wtedy już z łatwością sporządzała skuteczne lekarstwo.
- dłubiemy. bez znieczulenia. – zdecydował Rycerz.
- jesteś pewien?? – w odpowiedzi mężczyzna tylko skinął głową. – ok. nie będę cię oszczędzać. dajesz – zachęciła go czarodziejka zapaliwszy cienkiego mentolowego papierosa a Rycerz nabrawszy tchu głęboko zaczął mówić:
- moja Czarna Dama zanika. przestała jeść. przestała śpiewać. przestała tańczyć. nawet się nie uśmiecha. przygasa. codziennie jest jej mniej. już jest niemal przezroczysta. to trwa od jakichś 2 miesięcy….
- to twoja wina – wypaliła czarodziejka.
- moja?? – zdziwił się Rycerz.
- tylko i wyłącznie. chciałeś bez znieczulenia. za późno na zmianę decyzji. dłubiemy dalej czy zostajesz z tą zadrą w sercu??
- a dasz radę pomóc?? – zapytał cicho zmartwiony Rycerz.
- dam – padła zdecydowana odpowiedź.
- ufam ci Hann. bierz się do roboty i nie zważaj na mój ból. jeśli to moja wina – tym bardziej.
- dobrze – i patrząc przez oczy Rycerza w jego duszę czarodziejka zaczęła zabieg. – właśnie te 2 miesiące temu Czarna Dama dostała trudne zadanie opanowania przepotwornego upiora. miałeś jej w tym pomóc. i co wówczas zrobiłeś?? spałeś sobie do późna mimo jej próśb o pomoc. upiór o poranku był szczególnie uciążliwy. a ty twierdziłeś że Czarna Dama naciska na ciebie. no i byłeś zajęty „byciem miłym” dla tych tam… samotnych i zagubionych. ona dotąd nie rozumie po co ci to było. zarobek żaden. w każdym razie nie taki jak za utemperowanie smoka. poza tym „zawodowo” miałeś dobre słowo dla każdej pani. a dla swojej Czarnej Damy co miałeś?? wrzask. taki że nawet tu było słychać.
- dlaczego wtedy nie przyszłaś?? – przerwał czarodziejce Rycerz.
- bo nie wolno mi interweniować. mnie trzeba wezwać i poprosić o pomoc. nie dość że mnie nie wezwałeś to gdy Czarna chciała to zrobić wmawiałeś jej że umarłam.
rycerz zwiesił głowę i szepnął:
- boli… ale mów dalej. jeśli to ma jej pomóc….
- ma wam pomóc. jeśli ci na niej zależy.
- bardzo mi na niej zależy. dłub….
- mój drogi…. masz taki męski rycerski urok i urodę…. Kocie!! nie prychaj zazdrośniku!! nie drap mnie!! mówię o Rycerzu Wielkiej Mocy Rycerskiej obiektywnie!! – czarodziejka delikatnie wyczepiła czubki kocich pazurów z pończochy. Kot z zainteresowaniem śledził lecące oczko. pacnął je łapką. spodobała mu się sprężystość uda czarodziejki. ta pogładziła kocią łapę i zwróciła się do Rycerza wracając do tematu:
- możesz zdobyć każdą kobietę. wiele się na to łapie. pozwoliłeś innym kobietom na czynienie sobie awansów. na wyznawanie ci miłości.
- ja… nie chciałem… - bąknął Rycerz.
- może. ale Czarna Dama zwymiotowała niemal każdego smsa jakiego dostałeś od „samotnych i zagubionych”.
- pracowałem. to była tylko moja praca… - próbował tłumaczyć.
- pracowałeś pracowałeś…. – prychnęła czarodziejka. – pamiętasz tę panią doktor z którą zerwałeś bo w święta miała czas dla pacjentów - bo zawsze miała czas dla pacjentów - a dla ciebie nie potrafiła go znaleźć?? zrobiłeś dokładnie to samo Czarnej Damie.
- ała – jęknął rycerz.
- budziły ją te cholerne smsy. telefon dzwoniący nocami. kiedyś jej powiedziałeś że tylko jej wolno budzić cię nocnymi smsami i telefonami. a teraz robiłeś jej awantury że ciebie budzi skargą że ją budzą te smsy i dzwonki. ona znała treść wielu z tych smsów. no… trochę pomogłam. przerażały ją. a ty jej wkręcałeś że sobie to wymyśliła. że ma urojenia. obsesję. sugerowałeś chorobę psychiczną.
- ał – krzyknął Rycerz głośniej. – boli!!
- bez znieczulenia…. – przypomniała czarodziejka i ciągnęła dalej – przestałeś mówić że ją kochasz. przestałeś przytulać i całować. gdy o to prosiła albo próbowała się przytulić wrzeszczałeś że nie na tym życie polega. że macie problemy. nie słuchałeś wyjaśnień że twoje czułości dodają jej sił by walczyć z przeciwnościami waszego losu. Dziwisz się że przestała jeść??
kolejny jęk bólu wydarł się z gardła rycerza.
- najgorsze działo się w nocy. gdy spałeś. wtedy gdy zwykle miała pełen dostęp do ciebie a ty ją czule przytulałeś – teraz straciłeś świadomość spania z nią. nie tylko odpychałeś. nie tylko ziębiłeś i odmawiałeś ogrzania własnym ciepłem.  kopałeś i biłeś. aż wyrzuciłeś ją z waszego wspólnego łóżka. darłeś jej duszę na strzępy. każdym słowem wbijałeś nóż w serce. deptałeś wszystko w co wierzyła. niszczyłeś co w tobie kochała. okazywałeś się być straszliwą egoistyczną świnią.
teraz już Rycerz płakał z bólu.
jednak zabieg należało przeprowadzić do końca więc czarodziejka nabrawszy tchu wbijała kolejną szpilkę słów gorzkiej prawdy w serce Rycerza:
- ona była gotowa naprawdę odejść. żeby ochronić siebie i wasze dziecko przed jeszcze większym cierpieniem później. a przynajmniej by dać ci czas na przemyślenie waszego związku i zdecydowanie co z wami dalej będzie. dałeś jej najpotworniejszy możliwy prezent walentynkowy. ona już po sobie w twoim życiu sprzątała. swoim sposobem – przy pomocy bomby.
- zawiodłem?? - ni to zapytał ni stwierdził Rycerz.
- Czarna Dama nie miała takiego poczucia. była zszokowana twoim zachowaniem. jak każda niemal kobieta uważała że to ona zawiniła. że czegoś w związku z nią ci brakuje. że czegoś daje ci za mało. że okazuje się nie tym co sobie wymarzyłeś. co wymyśliłeś. że to ona jest nie taka jaką naprawdę chciałeś.
- skoro więc jestem takim dętym palantem to dlaczego oświadczyła mi się 29tego lutego?? – wyszeptał Rycerz.
- bo cię kocha idioto…. bo płakałeś gdy pakowała torbę. bo wtedy wreszcie przestałeś na nią krzyczeć.  a do tego podjąłeś najsłuszniejszą możliwą decyzję: „gdziekolwiek byle razem”. ale to dopiero początek terapii.
- znajdziesz lekarstwo?? Hann…?? ratuj ją…. ratuj NAS.
- bez trudu. a teraz odpocznij. rozdłubywanie wyczerpuje. – powiedziała czarodziejka zostawiając Rycerza na kanapie. – chodź mój Zapieckowy. pomożesz mi sporządzić lekarstwo. – zwróciła się do wielkiego czarnego kota.
- głupek…. straciłby swoją miłość. ja ci tego nie zrobię – mruczał KotZapieckowy ocierając się o nogi czarodziejki.
ta poklepała koci łeb delikatnie i westchnęła tylko.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz