- wiesz co.... oni naprawdę są z Marsa!! - krzyknęła przyjaciółka czarodziejki wpadając z impetem przez zielone drzwi do domku na szklanej górze. - czy ty naprawdę nie mogłabyś mieszkać gdzieś niżej?? - sapnęła z pretensją i zajęła się wyplątywaniem z miliona szalików swej pięknie zeszczuplałej osoby.
przedwiośnie dopiero się rozkręca na świecie więc szalik nadal zasadny. ale tyle?? taka bania.... - pomyślała czarodziejka obserwując działania Czarnej Damy. w odpowiedzi tylko mruknęła:
- mogłaś skorzystać z windy.
- a od kiedy ty masz windę??!!
- od zawsze moja droga.... trzeba tylko się rozejrzeć. - roześmiała się czarodziejka. - no to co z tym twoim marsjaninem??
- ooooooooooooooooH - westchnęła Czarna Dama siadając na kanapie w pracowni czarodziejki. nieufnym spojrzeniem obrzuciła wielkiego czarnego kota rozwalonego na większej części tejże kanapy.
- KotZapieckowy - Czarna Dama. Czarna Dama - KotZapieckowy. - przedstawiła ich sobie czarodziejka.
- dzień zły - przywitał grzecznie Kot Czarną Damę machając ogonem z niechęcią.
- nie dość że kot nie dość że wielki to jeszcze gadający.... ty masz fart do tych potłuczeńców - odwdzięczyła się Czarna Dama.
- zostawmy uprzejmości na potem - zaproponowała czarodziejka i podsunęła kumpelce filiżankę kawy. - teraz gadaj o co kaman."
Czarna Dama wrzuciła 3 łyżeczki cukru . zamieszała w filiżance z namaszczeniem i przesadnie dokładnie. spróbowała kawy skrzywiła się okrutnie i dorzuciła jeszcze 2 kostki cukru z drugiej cukierniczki. znowu wymieszała starannie pociągnęła solidny łyk i zrobiła zadowoloną minę.
"coś potężnego jest na rzeczy bo przecież ona nie słodzi kawy" - przemknęło czarodziejce przez myśl.
- jaki dziś dzień?? - rzuciła pytanie Czarna Dama.
- 29ty. lutego. - odpowiedziała odruchowo lekko skołowana czarodziejka.
- no właśnie.....
- białe oświadczyny tak?? - domyśliła się czarodziejka.
- tak... przypomniałam sobie niedawno ten starodawny irlandzki obyczaj... że raz na 4 lata właśnie 29tego lutego kobieta może oświadczyć się ukochanemu mężczyźnie. opowiedziałam to nawet temu mojemu Rycerzowi Wielkiej Mocy Rycerskiej. pośmiał się. ucieszył. stwierdził że to fajne nawet. no to i dobrze.... - rozgadała się Czarna Dama. - wprost nie mogłam doczekać się tego dnia. popychałam czas nawet....
- zauważyłam. nagle zaczęłam z wszystkim nie nadążać - wtrąciła czarodziejka.
- przepraszam - westchnęła Czarna pociągając potężny łyk kawy - jazzu!! dlaczego to takie słodkie??!! - odstawiła filiżankę z takim impetem że kawa wychlapała się na obrus. czarodziejka nalała jej świeżej kawy do drugiej filiżanki rozmyślając co też ta miłość z człowiekiem wyrabia. a głośno zapytała:
- no i co?? oświadczyłaś mu się dziś już??
- tak.... rano... taka rozkosznie zaspana.... w pościeli w kwiatki..... no wiesz.... - zawiesiła głos Czarna. - cholerra.... liczyłam na wybuch radości. choćby lekki.... i pocałunek. choćby lekki..... tyci.... wiesz przecież że on mi się oświadczył. tak.... bez kwiatów pierścionków diamentów.... ale z taką miną przekonaniem i ogniem że nawet Koh-I-Noor by tego nie przebił. uznałam tylko że moje dzisiejsze oświadczyny nie dość że przypomną obyczaj z czasów aranżowanych małżeństw gdy miłość rzadko dochodziła do głosu to i sprawią mu przyjemność..... mamy problemy ostatnio..... to miał być taki promyczek radości. takie "kocham cię. zależy mi na tobie. nic się nie zmieniło w moim sercu". do tego wczoraj mieliśmy rocznicę.... - westchnęła Czarna Dama tak potężnie że lekka wichurka sprzątnęła ze stołu serwetki w bzowy wzorek i pohulała w dół po zboczu szklanej góry a dotarłszy na dół między ludzi strąciła kapelusze z kilku głów.
- aha. no pamiętam że wasza rocznica bycia razem zbiega się z pojawieniem KotaZapieckowego u mnie. prezent dostałaś?? - odbiegła lekko od tematu czarodziejka.
- nie.....
- a miałaś jakiś wymarzony??
- tak.... idealny byłby gdyby zlikwidował ten swój cholerrny profil na tym pieprzonym portalu dla samotnych i znudzonych księżniczek z innej bajki.... on je pociesza bo taka rycerska robota... a ja sama borykam się z codziennością. a one... czasem myślą sobie za dużo. czasem chcą takiego rycerza dla siebie. i mają gdzieś że ja istnieję u jego boku i że komuś psują coś w życiu.
- przykro ci kobietko.....
- tak.... boli mnie to. bardzo. - smutna łza popłynęła po policzku Czarnej Damy pozostawiając wilgotny ślad na bladej buzi.
- to z czasem do niego dotrze. że sprawia ci ból. oni mają dłuższy przewód myślowy. a do tego bywają narwani. wszystko albo nic. ganz oder gar nicht. junoł. - czarodziejka dolała przyjaciółce kawy. niepostrzeżenie wkropliła do filiżanki kropelkę eliksiru na spokój serca. wiedziała że Rycerz Wielkiej Mocy Rycerskiej kocha Czarną Damę. tylko nieco się pogubili w codzienności.
- i co z tymi twoimi oświadczynami?? przyjęte?? - zapytała.
- ofuknął mnie!! że najpierw muszą być pieniądze praca mieszkanie.... a potem.... a potem "sie-pomyśli"!! - powiedziała Czarna becząc już strumieniem łez do swojej gorzkiej kawy. - i ja już wcale zupełnie całkiem nic nie wiem!! - rozpłakała się tak że KotZapieckowy z mokrym ogonem zwiał z kanapy. - bo powinien albo pocałować przyjmując oświadczyny albo na mnie dmuchnąć na znak odmowy.... a on.... FUKNĄŁ!! no to ja cała głupia jestem......... - wyrzuciła z siebie Czarna i schowała twarz w podaną chusteczkę.
- liczyłaś na objawienie romantycznej strony swojego mężczyzny a odbiłaś się od zatrzaśniętej jaskini w której zamknął się z problemem. - stwierdziła czarodziejka i podsunęła przyjaciółce talerzyk z potężną porcją tortu czekoladowego.
- odchudzam się - siąknęła nosem Czarna Dama.
- i zdechniesz niebawem taka pięknie odchudzona. już wystarczy. dobrze wyglądasz.
- tylko niechby ON to zauważył - pisnęła Czarna międląc w ustach kęs tortu,
- widzi widzi.... tylko martwi się. o ciebie. o was. myśli że zawiódł. ciebie. siebie. was. nie tak sobie to wyobrażał. potrzebujecie jeszcze czasu. niedługo dotrze do niego że to ty jesteś jedyną księżniczką jaką powinien chronić swoją mocą. jedyną prawdziwą księżniczką dla niego. że żadna inna nie ma tyle siły co ty by tę jego moc znieść. i charakterek nie najłatwiejszy..... was połączyła siła największa z możliwych. i tylko razem tworzycie Jedność. Pomarańczę. z tych dwóch odnalezionych połówek. - mówiła czarodziejka do przyjaciółki zamotującej się w swoje ukochane szaliki z futerkowych kuleczek. "kuschelkuleczki..." mruczał zza szafy KotZapieckowy.
na odchodnym czarodziejka wręczyła Czarnej Damie pudełko z wielkimi kawałkami tortu. posypanymi obficie magicznym proszkiem szczęśliwej odmiany losu.